Publikacja raportu MAK "jak wybuch bomby"


Publikacja raportu końcowego MAK na temat katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem wywołała w Polsce taki efekt, jak eksplozja bomby - ocenia dziennik "Nowyje Izwiestija". Według rosyjskiej gazety, "tylu antyrosyjskich komentarzy i erupcji agresji pod adresem polskiego rządu, nie było od momentu samej katastrofy".

Dziennik zauważa, że "wrzawa wywołana przez przedstawicieli partii Jarosława Kaczyńskiego - Prawa i Sprawiedliwości - zagłuszyła wystąpienia ekspertów, prokuratorów i przedstawicieli władz państwowych, nie zgadzających się z jednoznacznie negatywną oceną raportu MAK".

- Premier Polski Donald Tusk ze swej strony oświadczył, że w najbliższych dniach zamierza zaproponować Moskwie opracowanie wspólnego raportu o przyczynach tragedii, w którym obiektywnie ocenione zostałyby błędy i grzechy nie tylko Polaków, ale także strony przyjmującej, kontrolerów lotów lotniska Siewiernyj - informują "Nowyje Izwiestija".

Inne spojrzenie

Wielkonakładowa "Komsomolskaja Prawda" wskazuje, że "istota polskich pretensji sprowadza się do tego, że nie można winić za to, co się stało, tylko załogi polskiego samolotu". - Eksperci w Warszawie uważają, że załoga samolotu Lecha Kaczyńskiego próbowała zapobiec katastrofie - przekazuje gazeta.

"Komsomolskaja Prawda" podaje, że "polska komisja rządowa badająca przyczyny wypadku poinformowała, iż według jej danych piloci na 22 sekundy przed katastrofą podjęli decyzję o odejściu na drugi krąg". Dziennik precyzuje, że decyzję taką podjął kapitan samolotu Arkadiusz Protasiuk, usłyszawszy sygnał ostrzegawczy systemu TAWS, gdy Tupolew był na wysokości 100 metrów.

- W raporcie MAK konstatuje się natomiast, że "decyzji dowódcy załogi, by odejść na drugi krąg, nie było". A słowo "Odchodzimy" wypowiedział II pilot na 14 sekund przed zderzeniem z ziemią na wysokości 80 metrów, gdy było już za późno - pisze "Komsomolskaja Prawda". - Teraz przedstawiciele stron będą musieli wyjaśnić, skąd wzięła się 8-sekundowa różnica w interpretacji działań załogi - podkreśla gazeta.

Jednostronna wina

MAK w swoim raporcie końcowym do bezpośrednich przyczyn katastrofy zaliczył m.in. zejście Tu-154M znacznie poniżej minimalnej wysokości odejścia na drugi krąg (100 m) i niezareagowanie na ostrzeżenia systemu TAWS.

MAK uznał też, że obecność dowódcy Sił Powietrznych RP generała Andrzeja Błasika w kabinie pilotów aż do momentu zderzenia samolotu z ziemią wywierała presję psychologiczną na dowódcę samolotu, kapitana Arkadiusza Protasiuka. MAK podał również, że we krwi Błasika stwierdzono 0,6 promila alkoholu.

Żadne z wytkniętych w raporcie uchybień nie obciąża strony rosyjskiej.

Źródło: PAP