- Wiem, jakie znaczenie mają uroczystości katyńskie dla wielu członków polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii oraz dla ich przyjaciół i sympatyków. Dlatego już zdecydowałam, że przedstawiciel rządu powinien uczestniczyć w uroczystościach – tymi słowami premier Margaret Thatcher zdecydowała o zmianie wieloletniego stanowiska Londynu w sprawie Katynia, które nakazywało przemilczanie sowieckiej zbrodni.
Decyzja o wysłaniu oficjalnego przedstawiciela, w randzie podsekretarza stanu w ministerstwie obrony, premier Thatcher podjęła wkrótce po objęciu steru rządów. W ceremonii wzięła także udział brytyjska orkiestra wojskowa. Dokument, datowany na 14 września 1979 r., z podpisem Margaret Thatcher, można będzie wkrótce zobaczyć na stronie internetowej polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. MSZ opublikowało dzisiaj serię dokumentów z archiwów brytyjskich, dotyczących Katynia. Część z nich jest już znana, ale część dokumentów została odtajniona na przełomie 2014 i 2015 r. Niektóre z nich przeczytał już Jacek Stawiski z TVN24 Biznes i Świat.
W latach II wojny światowej Brytyjczycy zdawali sobie sprawę, że to Związek Radziecki i Stalin odpowiadają za mord polskich oficerów w Katyniu, ale nie ujawnili tej prawdy w obawie o zerwanie sojuszu z Moskwą. Po wojnie Wielka Brytania nadal nie chciała publicznie oskarżyć ZSRR o mord katyński, wiedząc doskonale, kto odpowiada za zbrodnię. Oficjalne stanowisko rządu było następujące: wina ZSRR nie została udowodniona jednoznacznie, a próby obarczenia Moskwy odpowiedzialnością za Katyń mogą mieć podtekst antyradziecki. Kierując się tą zasadą, w latach 70. XX wieku rządy brytyjskie utrudniały nawet budowę w Londynie pomnika katyńskiego. Dopiero w 1979 r. premier Margaret Thatcher poleciła, aby podczas uroczystości katyńskich każdego roku pod pomnikiem pojawiał się przedstawiciel rządu. Thatcher jednak osobiście nigdy nie pojawiła się pod pomnikiem.
Wśród dokumentów, jakie znajdują się dzisiaj na stronie MSZ, można przeczytać między innymi kluczowy raport przedstawiciela Wielkiej Brytanii przy rządzie polskim na emigracji Owena O’Maleya. Dyplomata brytyjski na podstawie dostępnych informacji doszedł do wniosku, że za mord polskich oficerów odpowiada Związek Radziecki. Najważniejsi politycy brytyjscy i amerykańscy, którzy zapoznali się z wnioskami O’Maleya, polecili utajnić dokument i nie ujawniać nawet najmniejszych jego szczegółów w trosce o podtrzymanie sojuszu ze Stalinem. Raport Owena O’Maleya został odtajniony dopiero na początku lat 70. XX w.
W zestawie dokumentów znajduje się także pismo samego premiera Winstona Churchilla ze stycznia 1944 r., który zaleca, aby O’Maley poufnie ustosunkował się do wniosków radzieckiej komisji katyńskiej, tzw. komisji Burdenki, która zmanipulowała dowody i obarczyła Niemców o mord na oficerach. "Jak ma się wysokość brzóz rosnących na mogiłach oficerów do nowych opowieści sowieckich? To wszystko po to, by ustalić fakty, ponieważ nikt z nas nie powinien się kiedykolwiek na ten temat wypowiadać" – stwierdzał Churchill.
Inny ciekawy zestaw dokumentów pochodzi z 1952 r., kiedy Kongres Stanów Zjednoczonych powołał komisję ds. zbadania zbrodni katyńskiej. Prośby strony amerykańskiej o pomoc kongresmenom podczas przesłuchań komisji w Londynie były traktowane przez rząd brytyjski bardzo nieprzychylnie. Rząd nie udzielił komisji żadnego wsparcia. Dla przykładu, dokumenty wskazują, że minister spraw zagranicznych Anthony Eden wspólnie z ambasadorem USA w Waszyngtonie Walterem Giffordem starali się umniejszyć znaczenie dochodzenia kongresowego. Obydwaj politycy wyrażali wręcz opinię, że rozgłośnie radiowe Głos Ameryki i BBC powinny "siedzieć cicho" i nie nagłaśniać rezultatów przesłuchań w sprawie Katynia.
Problemy z pomnikiem
Publikowane przez MSZ brytyjskie dokumenty z lat 70. XX w. rzucają nowe światło na okoliczności powstania pomnika katyńskiego w Londynie, który zbudowany został dzięki staraniom polskich emigrantów na Wyspach oraz poparciu niektórych polityków i wojskowych brytyjskich, w tym między innymi wnuka Winstona Churchilla (nosił identyczne imię i nazwisko, jak dziadek).
Pomnik odsłonięto ostatecznie 18 września 1976 r. na cmentarzu Gunnersbury na przedmieściach stolicy. Rząd brytyjski, mówiąc dyplomatycznie, nie był entuzjastą budowy pomnika i przez kilka lat w różny sposób utrudniał jego powstanie. Dopiero pozytywna decyzja rady dzielnicy Kensington-Chelsea, której podlegał cmentarz na obrzeżach "polskiej dzielnicy Ealing", pchnęła sprawę do przodu i wreszcie starania o postawienie monumentu zostały uwieńczone powodzeniem.
Na pomniku umieszczono napisy "Katyń 1940 r." oraz "Sumienie świata woła o świadectwo prawdzie". Uroczystość 18 września, 1976 r. (data dzienna odnosiła się do 17 września 1939 r., radzieckiego ataku na Polskę; wybrano 18 września, ponieważ wypadało to w sobotę) była wielkim wydarzeniem dla polskich emigrantów, z których ogromna część składała się z żołnierzy armii Andersa i ich rodzin, czyli ludzi, którzy osobiście doświadczyli radzieckiej agresji, okupacji i niewoli w łagrach. Odsłonięcie pomnika stało się faktem, ale brytyjski rząd nie zgodził się na udział jakichkolwiek delegatów oficjalnych w uroczystościach.
Plany budowy pomnika katyńskiego w Londynie od początku wzbudzały furię Moskwy i PRL. Dyplomaci radzieccy i peerelowscy naciskali na MSZ Wielkiej Brytanii, aby powstrzymał zamiary polskich emigrantów i wspierających ich osobistości. Sytuacja była mało komfortowa dla rządu w Londynie, który wyrażał "zrozumienie" dla niektórych żądań ambasad ZSRR i PRL.
Brytyjski minister spraw zagranicznych Roy Hattersley rozmawiał o pomniku z ambasadorem komunistycznej Polski na Wyspach, któremu powiedział wprost, że rządy PRL i ZSRR powinny zignorować kwestię pomnika katyńskiego, wtedy "sprawa ucichnie". Minister, jak wskazuje dokument relacjonujący rozmowę z ambasadorem PRL, "potępiał zamiar wykorzystania pomnika do celów politycznych i stwierdził, że przedstawienie na pomniku polskiego godła narodowego oplecionego drutem kolczastym, może być obraźliwe".
Interwencje z Warszawy
Budowa pomnika wprawiała w zakłopotanie rząd brytyjski, dlatego w poufnych naradach podkreślano, że powstanie pomnika nie służy polityce zagranicznej Zjednoczonego Królestwa. Ambasada PRL w Londynie robiła, co tylko mogła, aby nie dopuścić do powstania pomnika i zdyskredytować jego pomysłodawców. Ambasador PRL Artur Starewicz interweniował nawet u władz dzielnicy Kensington-Chelsea. W liście, który będzie można przeczytać w kolekcji polskiego MSZ, ambasador twierdził, że zamiar wzniesienia pomnika jest "prowokacyjny, ma zantagonizować polską społeczność w Wielkiej Brytanii i podsycić antyradzieckie nastroje w społeczeństwie brytyjskim". Peerelowski dyplomata twierdził też, że pomnik "wywoła nieprzyjemne reakcje w polskiej opinii publicznej, szczególnie wśród byłych polskich żołnierzy, weteranów II wojny światowej".
Dopiero dojście do władzy Margaret Thatcher w 1979 r. przyniosło zmianę w nastawieniu do sprawy katyńskiej. Konserwatywna premier otwarcie zakwestionowała radzieckie panowanie w Polsce i mocno wsparła ruch Solidarności. Ale to już nieco inna historia.
Autor: Jacek Stawiski / Źródło: TVN24 Biznes i Świat