Przełom na Białorusi? Opozycja wątpi. "Wyniki wyborów zostały ustalone przez władze"


Pierwsza od wielu lat przedstawicielka opozycji w białoruskim parlamencie, Hanna Kanapacka zapowiada, że nie będzie osamotniona w działaniach na rzecz realizacji swojego programu. Opozycja nie uznała niedzielnych wyborów za demokratyczne. We wstępnym oświadczeniu obserwatorzy OBWE uznali, że wybory do parlamentu były "sprawnie zorganizowane, jednak pozostała pewna liczba systemowych wad".

Pytana w Radiu Swaboda, czy nie sądzi, że będzie zmuszona do korekty swego programu "Milion miejsc pracy" w związku z tym, że w parlamencie nie ma innych przedstawicieli Zjednoczonej Partii Obywatelskiej (ZPO), którą reprezentuje, Hanna Kanapacka odparła: - Nie jestem sama. Szliśmy do wyborów całym zespołem i pracowaliśmy w zespole, naszą pracę będziemy kontynuować również zespołowo.

Jak podkreśliła, nigdy nie kryła, że reprezentuje opozycję i że proponuje program, który radykalnie odbiega od poprzedniego kursu władz. - Myślę, że właśnie ten komunikat wywołał pozytywną reakcję większości wyborców"– oznajmiła.

"Wybory nie były wolne"

Liderzy centroprawicowej koalicji, w której skład wchodzi jej formacja (oprócz ZPO także ruch "O Wolność" i Białoruska Chrześcijańska Demokracja), podkreślili, że nadal uważają, iż wybory nie były wolne, przejrzyste i demokratyczne, a "władze wyznaczyły wszystkich 110 deputowanych".

Szef ZPO Anatol Labiedźka zapowiedział, że o losie mandatu Kanapackiej – która startowała jako kandydatka partyjna – jego ugrupowanie zdecyduje kolegialnie. - Są wśród nas różne punkty widzenia i opinie. Jutro sformułujemy stanowisko w tej sprawie – oświadczył.

Większość formacji opozycyjnych - mimo wejścia do parlamentu Kanapackiej oraz wiązanej przez niektórych również z opozycją wiceprzewodniczącej niezależnego Towarzystwa Języka Białoruskiego Aleny Anisim – nie ma złudzeń, że wyniki wyborów zostały ustalone przez władze.

Wynik polityczny

Liderzy opozycyjnego ruchu "Mów Prawdę!" Andrej Dźmitryjeu oraz rywalka Kanapackiej w okręgu wyborczym, była kandydatka w wyborach prezydenckich z 2015 r. Tacciana Karatkiewicz, wyrazili w poniedziałek przekonanie, że rzeczywistych wyników uzyskanych przez kandydatów w wyborach nie zna nikt.

Są jednak zadowoleni, że kandydatka opozycji dostała się do parlamentu. Karatkiewicz zaznaczyła, że w jej punkcie wyborczym zanotowano wiele nieprawidłowości, poczynając od formowania komisji po obliczanie głosów, ale nie zamierza zaskarżać wyniku wyborów.

- Dla nas jest ważny wynik polityczny: dwie opozycjonistki dostały się do parlamentu – oznajmiła, zapewniając, że będzie popierać Kanapacką jako mieszkanka jej okręgu. I dodała: - Choć nie wygrałam, nie przegraliśmy, mamy dwóch alternatywnych deputowanych.

Obserwatorzy niezależnej kampanii "O wolne wybory" oświadczyli w poniedziałek, że oficjalne wyniki wyborów nie są zgodne z rzeczywistą wola narodu, a głosowania nie odpowiadało białoruskiemu ustawodawstwu oraz międzynarodowym zobowiązaniom Białorusi.

Podkreślili m.in., że podczas formowania komisji wyborczych dopuszczano się dyskryminacji przedstawicieli opozycji, kampania odbywała się w warunkach cenzury, a frekwencję zawyżano.

Apele o udział w akcji protestacyjnej

Tymczasem były więzień polityczny Mikoła Statkiewicz zapowiedział, że nadal wzywa mieszkańców na akcję protestacyjnej w poniedziałek wieczorem pod hasłem "Żądamy prawdziwych wyborów".

- Wyborów nie było, była farsa – oświadczył, wyrażając przekonanie, że prezydent Alaksandr Łukaszenka przepuścił do parlamentu dwie kobiety, bo uważa je za mniej niebezpieczne. - Bądźmy szczerzy, kandydaci zostali wyznaczeni. To zmienia i poprawia stosunki z Zachodem. I niewątpliwie zrobiono to w odpowiedzi na żądania Zachodu - dodał.

Działacze "Mów Prawdę!" już zapowiedzieli, że nie wezmą w udziału w wiecu protestacyjnym. - Nieprzygotowane, niewielkie liczebnie akcje tylko szkodzą sprawie. Tym sposobem wysyłamy komunikat, że jest nas mało. A w istocie jest nas dużo – oświadczył Dźmitryjeu.

Ostateczne wyniki wyborów Centralna Komisja Wyborcza ma podać do końca tygodnia.

Ocena OBWE

We wstępnym oświadczeniu obserwatorzy z Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) uznali, że "niedzielne wybory parlamentarne na Białorusi były sprawnie zorganizowane, ale pozostała pewna liczba systemowych wad".

Misja obserwatorów wskazała, że prawa polityczne i podstawowe swobody są na Białorusi ograniczane przez ramy prawne i ich nadmiernie restrykcyjną interpretację. Podkreślono, że relacje w mediach nie umożliwiały wyborcom dokonania świadomego wyboru. Mimo zwiększonej liczby kandydatów, w tym znaczącej liczby kandydatów opozycyjnych, kampanii brakowało nagłośnienia.

Obserwatorzy wskazali również, że skład komisji wyborczych "nie był pluralistyczny, co podważało zaufanie do ich niezależności". Dodali, że mimo pewnych pozytywnych wysiłków władz głosowanie przedterminowe oraz procedury liczenia głosów w dalszym ciągu były obciążone "znaczącą liczbą nieregularności proceduralnych i brakiem transparentności".

"Nie dają adekwatnych gwarancji"

W oświadczeniu napisano, że mimo pewnych kroków podejmowanych przez białoruskie władze, "ramy konstytucyjne i prawne nie dają adekwatnych gwarancji przeprowadzenia wyborów zgodnie z zobowiązaniami (wobec) OBWE i innymi międzynarodowymi zobowiązaniami i standardami". Podkreślono, że w dalszym ciągu potrzebna jest gruntowna reforma wyborcza jako część szerszego procesu demokratyzacji.

Wskazano m.in. na restrykcyjne regulacje dotyczące mediów. Obserwatorzy podkreślili, że traktowanie zniesławienia, oszczerstwa i obrazy jako przestępstw oraz zakaz nawoływania do bojkotu wyborów są sprzeczne ze standardami międzynarodowymi i kwestionują swobodę wyrazu.

Szef misji obserwatorów OBWE Kent Harstedt powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej w Mińsku, że "pozostaje jasne, iż Białoruś wciąż jeszcze ma pewną drogę do przebycia, by wypełnić swe demokratyczne zobowiązania". Dodał, że władze złożyły pewne obietnice dotyczące transparentności procesu wyborczego i "spełniły je częściowo, ale niewystarczająco". Wyraził nadzieję, że "rząd Białorusi wraz z nowo wybranym parlamentem będą kontynuować proces demokratyzacji i podejmą wszechstronne starania o zajęcie się naszymi przedstawianymi od dawna rekomendacjami".

Obawy dotyczące liczenia głosów

Szefowa delegacji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Gisela Wurm wskazała podczas tej konferencji prasowej, że niedzielne głosowanie było "spokojne i dobrze zorganizowane", ale zwróciła uwagę, że były obawy dotyczące liczenia głosów. Podkreśliła zarazem, że "wybory nie ograniczają się jedynie do dnia głosowania", a niedzielne wybory "pokazały, że Białoruś - państwo europejskie - potrzebuje prawdziwie opartego na rywalizacji systemu politycznego, by zrealizować swój demokratyczny potencjał".

Oświadczyła, że jest sprawą najwyższej wagi, by na Białorusi "niezwłocznie przystąpiono do niezbędnej reformy ram prawnych, aby umożliwić stworzenie takiego systemu, który jest kluczowym elementem stabilności demokratycznej". Zapewniła, że Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy i Komisja Wenecka są gotowe współpracować z Białorusią w tych kwestiach.

Ze wstępnych danych Centralnej Komisji Wyborczej wynika, że w niedzielnych wyborach przedstawicielka opozycji po raz pierwszy od 20 lat trafiła do niższej izby parlamentu Białorusi, Izby Reprezentantów. W parlamencie znalazła się też wiceprzewodnicząca niezależnego Towarzystwa Języka Białoruskiego. Opozycja nie uznała jednak niedzielnych wyborów za demokratyczne. Większość formacji opozycyjnych uważa, że wyniki wyborów zostały ustalone przez władze.

Autor: tas//rzw / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: