Słowa prezydenta Emmanuela Macrona, o możliwym odcięciu dostępu do mediów społecznościowych w razie rozprzestrzeniania się gwałtownych protestów, wywołały oburzenie we Francji - informują tamtejsze media. Francuski przywódca powiedział, że rola platform w zamieszkach to "prawdziwy problem". Na prezydenta wylała się fala krytyki.
We wtorek prezydent Emmanuel Macron spotkał się z 220 burmistrzami miast, które ucierpiały podczas ostatnich zamieszek we Francji - podała francuska stacja BFMTV. Mówił o potencjalnych środkach, które można wdrożyć, by ograniczyć rozprzestrzenianie się tego typu manifestacji w przyszłości. Poruszył przy tym kwestię potencjalnego odcięcia dostępu do mediów społecznościowych. - Musimy pomyśleć o tym, w jaki sposób młodzi ludzie używają sieci społecznościowych, o zakazach, które powinny zostać wprowadzone. A gdy sytuacja wymknie się spod kontroli, być może będziemy musieli wprowadzić regulacje lub odciąć do nich dostęp - powiedział, cytowany przez BFMTV. Podkreślił przy tym, że nie powinno się tego robić "pod wpływem chwili" i cieszy się, że nie musieli tego robić. - Myślę jednak, że jest to prawdziwa debata, którą musimy przeprowadzić na spokojnie - dodał. - To prawdziwy problem, gdy (media społecznościowe - red.) stają się narzędziem gromadzenia ludzi lub podejmowania prób ich zabijania - podkreślił.
BFMTV wyjaśnia, że podczas ostatnich zamieszek po zastrzeleniu 17-latka w Nanterre przez policjanta, uczestnicy tych demonstracji wykorzystywali social media do nagrywania i udostępniania niektórych aktów przemocy lub organizowania nielegalnych zgromadzeń.
ZOBACZ TEŻ: Zamieszki we Francji. "Nastąpiła poważna radykalizacja opinii publicznej. Władze muszą się z tym liczyć"
Krytyka po słowach Macrona
Słowa prezydenta skrytykowała m.in. liderka Zielonych Marine Tondelier. W rozmowie ze stacją France Inter w środę powiedziała, że "jest to niepokojące, gdy dochodzimy do momentu, w którym jedynym rozwiązaniem jest odcięcie sieci społecznościowych". Mathilde Panot z Francji Nieujarzmionej porównała zaś na Twitterze Macrona do północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzong Una. Z kolei Republikanin Olivier Marleix napisał na Twitterze: "Odciąć media społecznościowe? Tak jak W Chinach, Iranie czy Korei Północnej? Nawet jeśli to prowokacja w celu odwrócenia uwagi, to wykonana jest w bardzo złym guście".
Na krytyczną uwagę wobec Macrona pozwolił sobie też poseł z jego partii, Odrodzenie, Eric Bothorel, który napisał, że odcięcie social mediów oznaczałoby "porzucenie idei, że demokracja jest silniejsza niż narzędzia skierowane przeciwko niej" oraz że "byłby to błąd".
W środę słowa prezydenta tłumaczyli przedstawiciele francuskiego rządu. - Prezydent powiedział, że jest to technicznie możliwe (odcięcie social mediów - red.), ale nie powiedział, że jest to rozważane - przekazało Politico anonimowe źródło z Ministerstwa Cyfryzacji. Z kolei rzecznik rządu Olivier Véran powiedział, że w krytycznych sytuacjach można zawieszać nie dostęp do całej platformy społecznościowej, ale tymczasowo zawieszać niektóre usługi, takie jak geolokalizacja.
Źródło: BMFTV, Politico, France24