Władimir Putin złamał pewną nieformalną umowę ze swoimi obywatelami. Polega ona na tym, że Rosjanie nie wtrącają się do tego, co robi władza: czy to kradnie, czy to walczy, a rząd nie wtrąca się w ich życie - powiedział w rozmowie z ukraińską sekcją Radia Swoboda Andriej Kolesnikow, publicysta i ekspert moskiewskiego biura Fundacji Carnegie. Odniósł się do decyzji prezydenta Rosji o częściowej mobilizacji obywateli, którzy mają być wysłani na wojnę z Ukrainą.
Andriej Kolesnikow był pytany o ogłoszoną w środę decyzję prezydenta Władimira Putina w sprawie częściowej mobilizacji. Według planów Kremla ma ona objąć 300 tysięcy osób, głównie rezerwistów, czyli osoby, które już odbyły służbę wojskową, ale przed wysłaniem na front mają przejść dodatkowe szkolenie.
- Celem Zachodu jest osłabienie, podzielenie i zniszczenie Rosji - powiedział rosyjski prezydent. Utrzymywał, że Zachód grozi Rosji między innymi użyciem broni jądrowej. - W przypadku zagrożenia dla naszego państwa, naszej ziemi i narodu wykorzystamy wszystkie niezbędne środki do obrony. To nie jest blef - dodał Putin.
Kolesnikow ocenił w rozmowie z ukraińską sekcją Radia Swoboda, że ogłoszenie mobilizacji przez Putina było "przyznaniem się do porażki" i że rosyjski prezydent zamierza "wciągnąć w wojnę ludzi, którzy nie zamierzali walczyć".
- Putin złamał pewną nieformalną umowę ze swoimi obywatelami, która polega na tym, że Rosjanie nie wtrącają się do tego, co robi władza: czy to kradnie, czy to walczy, a rząd nie wtrąca się w ich życie - powiedział analityk Fundacji Carnegie.
"To nie jest 2014 rok". Co się zmieniło w społeczeństwie rosyjskim?
Kolesnikow przypomniał, że niedawno w Rosji hucznie obchodzono Dzień Moskwy. Jak skomentował, na tle "moskiewskich salutów i programów rozrywkowych w państwowej telewizji sfrustrowane naczelne dowództwo postanowiło wciągnąć społeczeństwo w swoje bardzo niebezpieczne gry wojenne".
- Na początku, moim zdaniem, część mieszkańców Rosji zaakceptuje to, co się dzieje. Ale będzie rosło tępe niezadowolenie, a w sensie strategicznym to, co Putin zrobił teraz, jest absolutnie destrukcyjne zarówno dla kraju, jak i dla niego samego - ocenił Kolesnikow. - Putin podważa fundamenty własnego modelu zarządzania, który opiera się na autorytaryzmie i tak zwanej stabilności - dodał rozmówca Radia Swoboda.
Analityk przypomniał, że inna sytuacja była w 2014 roku, kiedy w ukraińskim Donbasie wybuchł konflikt zbrojny między Ukrainą a prorosyjskimi separatystami. - Wtedy było mniej niezadowolonych (Rosjan - przyp. red.), ale więcej nastrojów sprzyjających protestom, bo nie było kolosalnej skali represji, jaka jest teraz. Obecnie niezadowolonych osób jest znacznie więcej, ale mniej skłonności do sprzeciwu, bo ludzie rozumieją, czym kończy się wyjście na ulicę: nieuniknionymi aresztowaniami - powiedział Koleniskow.
Kolesnikow: Putin wchodzi w konfrontację z obywatelami własnego kraju
Zdaniem publicysty obecnie w Rosji "elementy represyjne będą się nasilać, ponieważ Putin wchodzi w bezpośrednią konfrontację z obywatelami własnego kraju, w szczególności z tymi, którzy go popierają".
- Ludzie, którzy niegdyś walczyli, nie planowali teraz życia wojskowego - zwrócił uwagę Kolesnikow. - Społeczeństwo, mimo że państwo jest autorytarne, zostało zmodernizowane, zamierzało pić, jeść i podróżować. Ta niepisana umowa z władzami nie obejmowała udziału w działaniach wojennych - powiedział. Jego zdaniem Rosjanie będą z tego powodu wychodzić na ulice w ramach sprzeciwu, jednak ich protesty będą tłumione "z całą siłą".
- Nie chodzi nawet o to, że ktoś powinien wyjść na ulice, ale o to, że w społeczeństwie będzie się gromadzić skrajnie negatywna energia, stopniowo zmieni się stosunek do reżimu, który pozbawił ludzi stabilności i normalnego życia. Tak więc dzisiejszą decyzją Putin, własnymi rękami, podłożył minę pod własny reżim - stwierdził ekspert moskiewskiego biura Fundacji Carnegie.
Źródło: Radio Swoboda