Były szef komitetu strajkowego państwowego koncernu Biełaruśkalij Siarhiej Dyleuski poinformował w poniedziałek na portalu Nasza Niwa, że wywiózł swoją rodzinę do Polski ze względu na groźby ze strony KGB Białorusi.
Siarhiej Dyleuski powiedział w wywiadzie dla portalu Nasza Niwa, że gdy któregoś dnia wychodził z pracy, przed zakładem czekali na niego funkcjonariusze KGB, którzy się przedstawili.
"Poszliśmy porozmawiać do pięknego granatowego autobusu. Wypowiedziano groźby pod adresem mojej rodziny. Nie chcę ich powtarzać. Po tym w celu bezpieczeństwa musiałem wywieźć rodzinę do Polski. Wszystko u nich w porządku, opiekuje się nimi nasza diaspora" – powiedział. Dyleuski dodał, że on sam na razie nie rozpatruje możliwości wyjazdu za żoną i synem.
W niedzielę Dyleuski poinformował, że zwolnił się z pracy. "12 lat z zakładzie. Niestety pora się rozstać. Do kierownictwa: chłopaki, zmuszanie do zwolnienia się poprzez szantażowanie rodzicami to coś najpodlejszego i najbardziej nieludzkiego, co można sobie wyobrazić" – napisał na Instagramie. W koncernie Biełaruśkalij pracują też rodzice Dyleuskiego.
Pytany we wtorek, czy szuka pracy, Dyleuski odparł, że znaleźli się wspaniali ludzie, którzy już go zasypali propozycjami pracy. "Wychodzi na to, że to nie ja szukam pracy, tylko praca mnie" – powiedział. Dyleuski jest jedynym członkiem opozycyjnej Rady Koordynacyjnej, który nie wyjechał z kraju i przebywa na wolności. W sierpniu i wrześniu odbył karę 25 dni aresztu.
Źródło: PAP