Władze chcą pozbawić ludzi możliwości wyrażania opinii – powiedział Paweł Łatuszka, członek opozycyjnej Rady Koordynacyjnej, komentując oświadczenie prokuratora generalnego o wszczęciu sprawy karnej wobec tego gremium. Z kolei sekretarz Rady Bezpieczeństwa Andrej Raukou, jak poinformowała niezależna internetowa Nasza Niwa, ocenił na Facebooku, że sytuacja na Białorusi przypomina pucz w ZSRR w 1991 roku.
Prokurator generalny Białorusi Aleksandr Kaniuk oznajmił w czwartek, że "utworzenie i działalność Rady Koordynacyjnej ma na celu przejęcie władzy państwowej oraz zaszkodzenie narodowemu bezpieczeństwu Republiki Białorusi". - W związku z tym wszczęto sprawę karną z artykułu 361 Kodeksu karnego - dodał.
- Poprzez wszczęcie postępowania karnego wobec Rady Koordynacyjnej władze reagują na możliwość wyrażenia opinii przez większą część społeczeństwa poprzez mechanizmy społeczne, w tym akcje protestu– oświadczył Paweł Łatuszka, członek Rady Koordynacyjnej, do niedawna dyrektor mińskiego Teatru im. Janki Kupały, a w przeszłości dyplomata i minister kultury.
Na pytanie o to, czy członkowie Rady obawiają się działań ze strony struktur państwowych, Paweł Łatuszka odpowiedział, że mają oni świadomość, iż "oświadczenie prokuratora generalnego to oświadczenie prokuratora generalnego", ze wszelkimi tego konsekwencjami.
- Jednocześnie nie uważamy, że podejmujemy jakiekolwiek nielegalne czy antykonstytucyjne działania. Nie ma w naszych działaniach żadnego przestępstwa – oświadczył były dyplomata. Przypomniał, że Rada Koordynacyjna skierowała wnioski do Administracji Prezydenta, prokuratora generalnego, ministra spraw wewnętrznych, przewodniczącego Komitetu Śledczego i przewodniczącego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego.
- Nasz główny komunikat to to, że chcielibyśmy przystąpić do dialogu i w ramach dialogu znaleźć rozwiązanie tej trudnej sytuacji politycznej, która ma miejsce w kraju i w społeczeństwie – zaznaczył Łatuszka. Dodał, że Rada Koordynacyjna to platforma społeczna, "niesformalizowana organizacja i nie ma na celu zmiany ustroju konstytucyjnego, czy zmiany władzy, a poszukiwanie wyjścia w ramach przepisów prawa białoruskiego". - My jesteśmy gotowi do przystąpienia do dialogu – zadeklarował Łatuszka.
Były dyplomata dołączył do Rady Koordynacyjnej powołanej z inicjatywy kandydatki na prezydenta Swiatłany Cichanouskiej, która po wyborach została przez władze nakłoniona do opuszczenia kraju. Rada stawia sobie za cel doprowadzenie do pokojowego transferu władzy. Zdaniem jej członków oraz wielu Białorusinów, którzy od 9 sierpnia uczestniczą w masowych protestach, wybory zostały sfałszowane. Według CKW Alaksandr Łukaszenka zdobył 80,1 proc. głosów. Łatuszka był w przeszłości między innymi ministrem kultury, a także ambasadorem w Polsce i we Francji.
"Chcąc odwrócić historię, mogą zniszczyć wszystko, co osiągnęliśmy"
Z kolei sekretarz Rady Bezpieczeństwa Andrej Raukou, który w przeszłości był ministrem obrony, ocenił w czwartek, że działania uczestników protestów przypominają pucz moskiewski z 1991 roku. - Niekonstytucyjne działania samozwańczego GKCzP (Państwowy Komitet ds. Stanu Wyjątkowego) pogłębiły chaos w społeczeństwie, przybliżyły rozpad niegdyś potężnego państwa. Podobne procesy mają teraz miejsce na Białorusi – ocenił.
Jego zdaniem, próbując "zburzyć pokój i spokój w naszym domu, ludzie wzywają do udziału w mityngach i strajkach, które jedynie osłabią gospodarkę". - Część naszych obywateli uwierzyła w rady organizatorów akcji protestu, ale oni nie potrzebują silnej Białorusi, pamiętajcie o tym. Chcąc odwrócić historię, mogą zniszczyć wszystko, co osiągnęliśmy upartą, codzienną pracą – ocenił generał.
Pucz moskiewski, zwany też puczem Janajewa, był nieudaną próbą zamachu stanu przeciwko prezydentowi Michaiłowi Gorbaczowowi, mającą na celu powstrzymanie reform w ZSRR. Doszło do niego w sierpniu 1991 roku. Na czele puczu stanął wiceprezydent ZSRR Giennadij Janajew.
Źródło: PAP