Tysiące osób brało w niedzielę udział w Mińsku w marszu "Dziady przeciwko terrorowi" - podały niezależne białoruskie media. Poinformowały, że milicja oddała strzały w powietrze, by rozproszyć tłum. Manifestujący, po dotarciu do uroczyska Kuropaty, późnym popołudniem zaczęli się rozchodzić. Niedziela to 85. dzień protestów na Białorusi przeciwko reżimowi Alaksandra Łukaszenki.
Po rozpoczęciu niedzielnego protestu w Mińsku białoruska sekcja Radia Swaboda podała, że kolumna protestujących zmierza w kierunku uroczyska Kuropaty, miejsca kaźni ofiar represji stalinowskich, położonym na obrzeżach miasta. "Siły bezpieczeństwa nie przepuściły kolumny ludzi idącej wzdłuż alei Niepodległości, manifestujący się rozdzielili, ale ponad 10 tysięcy osób kontynuowało marsz na Kuropaty" - przekazała rozgłośnia.
Marsz na Kuropaty
Następnie stacja podała, że część protestujących dotarła do uroczyska. "Ludzie przeszli przez przejście podziemne pod obwodnicą. Później jednak zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy. Milicja rozpędzała protestujących, ścigała ich po polu w pobliżu Kuropat minibusami" - relacjonowało Radio Swaboda.
Niezależny białoruski portal TUT.by napisał, że do położonego w lesie miejsca kaźni ofiar represji stalinowskich - według różnych szacunków - zdołało się dostać od pięciuset do kilku tysięcy protestujących. Składają kwiaty pod krzyżami i zapalają świece" - poinformował.
"Protestujący, którzy dotarli do Kuropat, przeszli do głównego pomnika przez żywy korytarz, który ludzie utworzyli po obu stronach szlaku, stojąc ramię w ramię i unosząc historyczne flagi narodowe" - podało Radia Swaboda.
Poinformowało również, że około godziny 18 manifestanci zaczęli się rozchodzić z miejsca spoczynku ofiar represji stalinowskich.
85. dzień protestów
Niedziela jest 85. dniem protestów przeciwko reżimowi Alaksandra Łukaszenki. Wybuchły jeszcze 9 sierpnia, w dniu wyborów prezydenckich, w których - według oficjalnych wyników - Łukaszenka odniósł "miażdżące" zwycięstwo nad kandydatką opozycji Swiatłaną Cichanouską (urzędującego prezydenta miało poprzeć 80 procent wyborców, Cichanouską - 10 procent). Wyników tych nie uznaje białoruska opozycja oraz większość opinii międzynarodowej.
Białorusini, domagający się ustąpienia Łukaszenki, wychodzą nie tylko na ulice Mińska, ale także innych miast.
Niedzielne marsze w dniu Wszystkich Świętych odbywają się na Białorusi pod hasłem "Dziady przeciwko terrorowi".
Strzały ostrzegawcze
Radio Swaboda podało w niedzielę, że oddziały milicji OMON w Mińsku zaczęły zatrzymywać ludzi już na początku marszu. Potwierdziły się także doniesienia niezależnych mediów, że funkcjonariusze oddali w powietrze strzały ostrzegawcze, by rozproszyć tłum. Informację podała rosyjska agencja RIA Nowosti, powołując się na służbę prasową milicji w Mińsku, która twierdziła, że działania te podjęto, by "nie dopuścić do łamania prawa".
Rosyjska agencja TASS poinformowała, że funkcjonariusze OMON oddali kilka strzałów ostrzegawczych w powietrze przy alei Niepodległości, kiedy kolumna protestujących zbliżyła się do ich kordonu. "Następnie kolumna protestujących ominęła barierę tworzoną przez około 300 milicjantów i kontynuowała ruch aleją. Nie odnotowano żadnych starć między demonstrantami a milicją" - podała TASS.
"Na Łogojskim trakcie w Mińsku słychać też wybuchy granatów hukowych" - relacjonowało Radio Swaboda. Przekazało, że milicja ponownie użyła gazu łzawiącego wobec protestujących, na ulice Mińska wyjechały też armatki wodne.
Obrońcy praw człowieka z Centrum Wiasna zbierają informacje o zatrzymanych. Po południu ich liczba rosła. Około godziny 20 polskiego czasu Centrum podało, że w niedzielę zatrzymano co najmniej 230 osób. Większość zatrzymań przeprowadzono w Mińsku. Protestujący byli też zatrzymywani w Grodnie, Mohylewie, Pińsku i w miejscowości Żodziszki w obwodzie grodzieńskim. Według danych Wiasny zatrzymano dziennikarzy, w tym dziennikarza telewizji Biełsat Zmiciera Sołtana.
Zakaz wjazdu do kraju
W niedzielę białoruskie media poinformowały o wejściu w życiu rządowej decyzji o zakazie wjazdu do kraju przez granice lądowe cudzoziemców (z pewnymi wyjątkami). Jak podał TUT.by, władze nie pozwalają nawet białoruskim studentom na wjazd, jeśli studiują za granicą. Oficjalne uzasadnienie brzmi "walka z pandemią".
Według doniesień Europejskiego Radia dla Białorusi, posłowie białoruskiego parlamentu pracują obecnie nad zaostrzeniem kar za udział w "niedozwolonych imprezach masowych".
Źródło: Radio Swaboda, TASS, TUT.by, spring96.org
Źródło zdjęcia głównego: TUT.by