Do Ambasady USA w Wiedniu próbował wtargnąć 42-letni Austriak bośniackiego pochodzenia. W plecaku miał granaty i gwoździe.
Do tragedii nie doszło tylko dlatego, że niedoszły zamachowiec przestraszył się alarmu podniesionego przez wykrywacz metali i zdecydował się uciekać. Za mężczyzną wszczęto pościg. Niedoszłego zamachowca złapano po kilku minutach.
Podczas przesłuchania mężczyzna zaczął składać sprzeczne zeznania. W plecaku policjanci znaleźli dwa granaty, gwoździe oraz, jak to określono, książkę o "islamskiej treści". Na razie nie potwierdzono jednak, by mężczyzna miał powiązania z islamskimi terrorystami.
Gdyby doszło do wybuchu, najbardziej ucierpieli by ludzie znajdujący się najbliżej zamachowca. Zdaniem ekspertów, sama detonacja nie wyrządziłby poważniejszych szkód budynkowi ambasady.
Źródło: PAP