Milorad Dodik, prezydent Republiki Serbskiej tworzącej Bośnię i Hercegowinę wraz z federacją muzułmańsko-chorwacką, oświadczył w wywiadzie dla niemieckiego nadawcy Deutsche Welle, że marzy o referendum niepodległościowym. Jest przekonany, że na Bałkanach zmienią się granice.
Milorad Dodik w wywiadzie, opublikowanym na portalu Deutsche Welle, powiedział, że "przygotowywany jest klimat dla niepodległości" Republiki Serbskiej.
Przedstawił na mapie, jak wyobraża sobie Bałkany za 10 lat. Według jego koncepcji Republika Serbska i zamieszkane w większości przez Serbów północne Kosowo miałyby należeć do Serbii. Natomiast federacja muzułmańsko-chorwacka miałaby się rozpaść na część muzułmańską i część chorwacką.
Poczucie odpowiedzialności za "naród"
Deutsche Welle przypomniała, że w zeszłym tygodniu głośnym echem odbiła się wypowiedź Bakira Izetbegovicia – Bośniaka, członka trzyosobowego Prezydium Bośni i Hercegowiny.
Na pytanie niemieckiego nadawcy, czy byłby gotów na konflikt zbrojny, by powstrzymać referendum niepodległościowe Republiki Serbskiej, Izetbegović odpowiedział twierdząco.
W skład Prezydium Bośni i Hercegowiny wchodzi Chorwat, Serb i Bośniak. Przewodnictwo tego gremium sprawują kolejno na zasadzie rotacji.
Zapytany o tę wypowiedź Izetbegovivia Milorad Dodik oświadczył, że nie jest gotowy ogłaszać referendum "za wszelką cenę". Zastrzegł przy tym, że nie kieruje się strachem przed Izetbegoviciem, lecz poczuciem odpowiedzialności za naród.
Odpowiadając na jedno z pytań, Izetbegović oświadczył, że "ma nadzieję", iż Bośnia i Hercegowina uzna niepodległość Kosowa. Serbska agencja Tanjug napisała, że odpowiedział on na to pytanie krótkim "tak". Wiele serbskich mediów uznało, eksponując to w tytułach, że "Bośnia chce uznać niepodległość Kosowa". W Belgradzie zwołano nawet posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego w związku z tą wypowiedzią Izetbegovicia.
Na zasadzie konsensusu
Deutsche Welle podkreśla, że wypowiedź ta była jednak "nieprawdziwie cytowana i wyrwana z kontekstu" – w wywiadzie Izetbegović podkreślał bowiem, że w Bośni i Hercegowinie wszystkie decyzje muszą być podejmowane na zasadzie konsensusu. Ponieważ jednak Serbowie są przeciwko uznaniu Kosowa, w tej chwili jest to wykluczone – mówił.
- Osobiście sądzę, że powinniśmy jednak uznać Kosowo. Ale nasze wszystkie próby doprowadzenia do tego jedynie zaszkodziły relacjom w Bośni i Hercegowinie, a to też nie pomogło Kosowu – powiedział Izetbegović. Deutsche Welle zwraca uwagę, że Tanjug pominął ten kontekst w swojej depeszy.
Bośnia i Hercegowina na mocy porozumienia pokojowego z Dayton, które zakończyło wojnę z lat 1992-95, jest podzielona na dwie autonomiczne "jednostki państwowe": federację muzułmańsko-chorwacką (oficjalna nazwa: Federacja Bośni i Hercegowiny) oraz Republikę Serbską. Obie części Bośni i Hercegowiny mają własnych prezydentów, rządy, parlamenty i są połączone słabymi instytucjami centralnymi. Jedną z nich jest Prezydium Bośni i Hercegowiny, które spełnia rolę kolegialnego szefa państwa.
Autor: tas//kg / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock