Tym razem to prezydent postanowił wziąć udział w strajku głodowym. Mowa o prezydencie Boliwii Evo Moralesie, który chce w ten sposób zmusić opozycję w Senacie do przegłosowania tymczasowej ordynacji wyborczej, od czego zależy przeprowadzenie 6 grudnia wyborów powszechnych.
Opozycja, która ma większość w Senacie, od środy blokuje przyjęcie nowej ordynacji, ponieważ uważa, że jest ona korzystna dla Moralesa i umożliwi jego ponowny wybór. Ma to polegać na tym, że ordynacja powołuje specjalne okręgi wyborcze na terenach zamieszkanych przez autochtoniczną ludność indiańską. Ta uważa Moralesa za "swego" prezydenta.
Nie pójdą do kościoła?
Nowa, ogłoszona w lutym boliwijska konstytucja ustanawia termin dwóch miesięcy, na uchwalenie przez Kongres tymczasowej ordynacji wyborczej. Jest to formalnie warunek przeprowadzenia wyborów w grudniu tego roku. Termin upływa w czwartek.
Wiceprezydent Boliwii, przewodniczący Kongresu, Alvaro Garcia Linera, oświadczył w czwartek, że debata nad nową ordynacją może się przeciągnąć do piątku. Sugerował deputowanym, aby odłożyli w związku z tym swój udział w uroczystościach kościelnych Wielkiego Piątku.
Źródło: PAP