Na krótko przed wyborami samorządowymi, w których faworytem sondaży jest ultraprawicowy Front Narodowy (FN), socjaliści, jak i centroprawicowa UMP straszą wyborców perspektywą wygranej FN również w wyborach prezydenckich w 2017 r.
Według najnowszego sondażu "Le Figaro" blisko 57 proc. Francuzów uważa, że Marine Le Pen, szefowa FN może wygrać wybory prezydenckie w 2017 roku; 43 proc. jest przeciwnego zdania.
Inny niedawny sondaż, wykonany na zlecenie portalu Atlantico.fr, wykazał, że aż 41 proc. respondentów uważa, iż program FN jest odzwierciedleniem ich poglądów na temat sytuacji w kraju. 33 proc. Francuzów deklaruje, że podziela stanowisko FN w odniesieniu do imigrantów, a także uważa, że wysuwane pod adresem tej partii zarzuty o rasizm, ksenofobię i antysemityzm są bezpodstawne.
Lewica i prawica razem
FN jest partią zdecydowanie antyeuropejską i antyimigracyjną, proponującą wyjście Francji z Unii Europejskiej i radykalne ograniczenie imigracji.
Dwie najważniejsze partie na francuskiej scenie politycznej, rządzący socjaliści i opozycyjna UMP, wykorzystują obawy przed dalszymi zwycięstwami FN do mobilizowania swojego elektoratu - pisze poniedziałkowy "Le Figaro".
Premier Manuel Valls powiedział w trakcie weekendu w wywiadzie telewizyjnym, że Front "stoi już u bram władzy". Podkreślił, że perspektywa wygranej Le Pen w wyborach prezydenckich "napawa go trwogą o losy kraju".
- Czyż nie sądzicie, że FN, który zdobył 25 proc. głosów w wyborach do Parlamentu Europejskiego i zdobędzie być może 30 proc. w wyborach samorządowych, może wygrać wybory prezydenckie? I to nie w roku 2022, nie w 2029, ale w 2017? - mówił z naciskiem premier.
Również lider opozycyjnej UMP, były prezydent Nicolas Sarkozy próbuje zbić kapitał polityczny na obawach przed FN. - Zagłosować na FN w pierwszej turze to doprowadzić do tego, że w drugiej turze wygra Partia Socjalistyczna - powiedział w sobotę Sarkozy, cytowany przez "Le Figaro".
Także wiceszefowa UMP Nathalie Kosciusko-Morizet użyła tej argumentacji i ogłosiła, że oddanie głosu na FN da zwycięstwo lewicy.
Sarkozy odciął się jednak od tej części elektoratu UMP (około 50 proc.), która opowiada się za jakąś formą sojuszu z FN. "Póki jestem szefem mojej politycznej rodziny, nie zgodzę się na żadne porozumienie z panią Le Pen, ani na szczeblu lokalnym, ani okręgowym, ani regionalnym czy narodowym" - powiedział w weekend były prezydent.
Medialny atak na FN
Krytyczne wystąpienia polityków wymierzone w FN komentuje wiele francuskich gazet; publicyści w większości uznają, że atak ten nastąpił za późno. "Umiejscowienie FN w centrum debaty politycznej niczemu nie służy, czego dowodem jest to, że ich wyniki w sondażach nigdy nie były tak wysokie" - pisze "Paris-Normandie".
"Dyskusje o charakterze ideologicznym nie wystarczą", by powstrzymać FN - wtóruje "Le Figaro". Według "Journal de la Haute-Marne" krytyka FN niewiele zdziała, bo nowych wyborców napędza frontowi nieefektywne działanie rządu, zwłaszcza w kwestii walki z bezrobociem oraz "dezintegracja opozycyjnej UMP".
"Le Point" podaje, że w nadchodzących wyborach na FN ma zamiar głosować 31 proc. Francuzów; na UMP i centrową Unię Demokratów i Niezależnych (UDI) po 29 proc., a na rządzących socjalistów tylko 20 proc. Notowania FN i Marine Le Pen zdają się rosnąć w kolejnych sondażach. W styczniu według badania opinii przeprowadzonego przez instytut IFOP ultraprawicowa kandydatka uzyskałaby w pierwszej turze najwięcej głosów - 29 proc., podczas gdy konserwatysta Nicolas Sarkozy 23 proc. Le Pen przegrałaby jednak w drugiej turze.
Autor: mm\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia