W czwartek rano czasu lokalnego pojawiły się doniesienia o strzałach na terenie kompleksu wojskowego Navy Yard w Waszyngtonie. Do akcji wkroczyła policja. Okazało się jednak, że alarm był fałszywy.
W tym samym miejscu doszło w 2013 r. do strzelaniny. Pracownik kontraktowy Aaron Alexis, były rezerwista, wszedł wtedy na teren bazy i zastrzelił 12 osób.
Później okazało się, że już w przeszłości dopuszczał się aktów przemocy i miał problemy emocjonalne.
Fałszywy alarm
O czwartkowym incydencie wciąż wiadomo niewiele. Jak podają media, policja otrzymała zgłoszenie o strzałach w budynku 197 - tym samym, w którym rozegrał się dramat w 2013 r.
Komandor podporucznik Scott Wilson, który był w budynku zarówno w czwartek, jak i w czasie ostatniego ataku, powiedział, że sytuacja przypominała tę sprzed lat.
Jak wyjaśnił w rozmowie z Reutersem, policja pojawiła się na miejscu około godziny 7.30 czasu lokalnego i zaczęła przeczesywać budynek w poszukiwaniu ewentualnego napastnika. Nie znaleziono jednak śladów jego działania. Zgłoszenie o strzałach okazało się niepotwierdzone.
- Pracownikowi wydawało się, że słyszał coś niepokojącego i zdecydował się nas powiadomić - poinformowała przedstawicielka policji. - Nie wydaje się nam, by chodziło w tym wypadku o złośliwy żart - dodała.
Tuż po alarmie użytkownicy Twittera zaczęli udostępniać zdjęcia, na których widać było zwiększoną obecność funkcjonariuszy na ulicach i wzmożoną aktywność służb.
these heavily armed officers heading away from Navy Yard pic.twitter.com/ZOYS9TB3Oo
— Peter Doocy (@pdoocy) July 2, 2015
Autor: kg/ja / Źródło: Reuters