Przedstawiciel firmy odpowiedzialnej za przygotowanie rusztowania pod remont Notre Dame przyznał, że jej pracownicy palili papierosy na dachu katedry. Jednocześnie wykluczył możliwość, że do zaprószenia ognia doszło na skutek jednego z niedopałków.
Rzecznik prasowy rodzinnej firmy Le Bras Freres, Marc Eskenazi, potwierdzając informacje tygodnika "Le Canard enchaine", powiedział reporterom agencji Reutera, że o incydentach z paleniem papierosów wie policja.
Pracownicy zatrudnieni do postawienia rusztowania na czas remontu Notre Dame zeznali policji, że "czasami" tam palili, choć wiedzieli, że łamią w ten sposób zakaz.
- Potępiamy takie zachowanie, ale do powstania ognia doszło wewnątrz budynku, więc dla firmy Le Bras Freres nie ma takiej hipotezy (przyczyny wybuchu pożaru - red.). To nie papieros był powodem zaprószenia ognia w Notre Dame – stwierdził Marc Eskenazi.
Francuski tygodnik, który ujawnił incydenty związane z paleniem papierosów na dachu katedry, informuje, że na miejscu pożaru znaleziono siedem niedopałków.
Eskenazi stwierdził tymczasem, że to niemożliwe, by pożar spowodował niedopałek papierosa - pisze Reuters. Zdaniem rzecznika firmy, to bardzo wątpliwe, by w miejscu pożaru udało się znaleźć ich pozostałości.
- Jeżeli niedopałki przetrwały to piekło, nie mam pojęcia, z jakiego materiału zostały stworzone - powiedział Eskenazi.
Firma nie uznaje też możliwości powstania pożaru w efekcie spięcia w czasie pracy jednej z uruchomionych przez nią dwóch wind. - Podłączenie ich było przeprowadzone perfekcyjnie - przekonywał w rozmowie z Reutersem przedstawiciel Le Bras Freres. Zaznaczył, że windy znajdowały się na zewnątrz katedry, w odległości 45 i 65 metrów od podstawy iglicy i odłączono je od zasilania o godz. 17.50 w poniedziałek 15 kwietnia, a więc kilkadziesiąt minut przed wybuchem pożaru. Ogień - jak wstępnie ustalili śledczy - pojawił się zaś w okolicach podstawy iglicy.
Finot: normy były przestrzegane, ochrona zareagowała
"Le Canard enchaine" doniósł też, że część instalacji eklektycznej przebiegała wzdłuż dachu. Jak odnotowuje Reuters, w 2012 roku zainstalowano w budynku silnik elektryczny, który miał odpowiadać za poruszanie dzwonami na iglicy.
Na oskarżenia te odpowiedział rzecznik katedry Andre Finot. Jego zdaniem nie doszło do złamania żadnych norm bezpieczeństwa. - Nic nie było robione bez konsultacji z władzami. Kable nie zwisały, wszytko było odpowiednio zabezpieczone - dodał.
Przekazał też, że gdy zadzwonił pierwszy alarm ogniowy, ochrona dokonała wstępnej weryfikacji, jednak nie stwierdziła niczego niepokojącego. - Być może sprawdzali w złym miejscu - powiedział Finot.
Dopiero po drugim alarmie służby dostrzegły płomienie w miejscu, w którym rozpoczął się pożar - donosi Reuters.
Pożar katedry Notre Dame
W pożarze katedry Notre Dame, do którego doszło 15 kwietnia, zniszczeniu uległ dach, iglica oraz część stropu. Uszkodzone zostało też drewniane wnętrze.
Rzecznik Finot powiedział, że w ogniu stanęło całe drewniane wnętrze katedry, które powstało w XVIII wieku.
Według telewizji France 24, niemal wszystko, co było do uratowania, zostało wyniesione z płonącego kościoła. Rektor katedry wymienił najsłynniejsze przechowywane w Notre Dame relikwie, w tym Koronę Cierniową Chrystusa - jedną z najważniejszych relikwii całego chrześcijaństwa, odnalezioną według legendy przez matkę cesarza Konstantyna św. Helenę i w V wieku czczoną w Jerozolimie.
Korona do Francji trafiła w XIII wieku. Uratowano też tunikę św. Ludwika.
Autor: ft, asty/adso / Źródło: Reuters