W piątek wieczorem kończą się poszukiwania akustyczne czarnych skrzynek Airbusa, który rozbił się nad Atlantykiem 1 czerwca z 228 osobami na pokładzie. Nie oznacza to wcale, że na zawsze pozostaną w odmętach oceanu.
- Druga faza poszukiwań ruszy po 14 lipca, z użyciem innych środków i według innej metody - ogłosił Alain Bouillard z francuskie Biuro Śledztw i Analiz (BEA), które jest odpowiedzialne za ekspertyzę techniczną katastrofy.
Druga faza poszukiwań ruszy po 14 lipca, z użyciem innych środków i według innej metody. Alain Bouillard z francuskiego Biura Śledztw i Analiz
Ten etap poszukiwań potrwa miesiąc. Wezmą w nim udział francuski okręt "Pourquoi Pas", wyposażony w miniaturową załogową łódź podwodną, dwa bezzałogowe pojazdy podwodne i zdalnie sterowanego podwodnego robota Victor 6000 (co oznacza maksymalną głębokość jego zanurzenia).
Wciąż jest nadzieja
"Nadzieja nie jest jeszcze stracona" - mówił o poszukiwaniu czarnych skrzynek dyrektor Air France-KLM Pierre-Henri Gouergon w wywiadzie dla czwartkowego "Le Figaro".
Czarne skrzynki z zapisem lotu pozwoliłyby wyjaśnić przyczyny katastrofy, w której zginęło 228 osób. Jednak mogą one emitować sygnał pod wodą tylko przez 30 dni. Poszukiwania są bardzo trudne ze względu na głębokość (3-3,5 tys. metrów) i ukształtowanie dna oceanu w rejonie, w którym rozbił się Airbus.
Podsumowując przed ponad tygodniem wyniki śledztwa kierujący nim Bouillard mówił, że lecący z Rio de Janeiro do Paryża samolot nie uległ zniszczeniu w powietrzu. Nie wykryto śladów ognia ani ładunków wybuchowych. Znajdujące się wśród ponad 600 odnalezionych elementów maszyny kamizelki ratunkowe nie były nadmuchane, co według ekspertów oznacza, że pasażerowie nie przygotowywali się do lądowania awaryjnego na wodzie.
Źródło: PAP, lex.pl