Wśród porwanych znajduje się pięciu Włochów, pięciu Niemców, Rumun i ośmiu towarzyszących im Egipcjan. Uprowadzeni zostali wywiezieni do Sudanu.
Uwolnieni czy nie?
Wcześniej na temat losu uprowadzonych dochodziły sprzeczne doniesienia. Szef egipskiej dyplomacji oznajmił w poniedziałek wieczorem, że wszyscy odzyskali wolność. - Zostali zwolnieni, wszyscy, są bezpieczni i zdrowi - mówił minister Ahmed Ali Abul Gheit.
Chwilę potem jego słowom zaprzeczył... rzecznik rządu - poinformował, że negocjacje z porywaczami nadal się toczą. - Jest zbyt wcześnie, aby mówić o ich uwolnieniu. Negocjacje wciąż trwają - sprostował Magdi Radi.
Także rzecznik szefa MSZ Hossam Zaki ocenił, że minister mówił o niepotwierdzonych doniesieniach, podczas gdy w rzeczywistości sytuacja porwanych nie uległa zmianie.
Ostatnie doniesienie mówią o wywiezieniu 19 turystów, porwanych w okolicach Asuanu, z Egiptu. Od początku było wiadomo, że nie ma wśród nich Polaków, co potwierdziła także polska ambasada w Kairze.
Zdążył zadzwonić do żony
Według świadków, napastnicy pojawili się, kiedy turyści byli na biwaku. Jeden z Włochów zdążył zadzwonić do żony i powiedzieć jej, że porywacze wyglądają jak "Afrykanie".
Turyści znajdowali się na pustyni przy granicy Egiptu z Sudanem. Byli w drodze do Jaskini Pływaków na płaskowyżu Dżilf al-Kabir w południowo-wschodniej części kraju oddalonej od Kairu o około 900 km. Aby tam dotrzeć, trzeba mieć zgodę armii i podróżować przynajmniej z jednym ochroniarzem. Podróż może potrwać nawet 12 dni.
Porwani przez zwykłych bandytów
W ostatnich latach ataki na zagranicznych turystów w Egipcie były rzadkie, choć w 2004 i 2006 roku doszło do zamachów na półwyspie Synaj. Władze oskarżyły o nie wtedy beduinów o muzułmańskich poglądach. W tym przypadku egipskie władze sugerują, że porwanie zostało dokonane przez zwykłych bandytów.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24