Po raz pierwszy od czasu wybuchu działań wojennych na Kaukazie Rosja zwróciła się bezpośrednio do Polski. Rosyjski ambasador na Łotwie ostrzegł w poniedziałek, że Polska i kraje bałtyckie "będą musiały zapłacić" za ostrą krytykę Rosji w jej konflikcie z Gruzją. Na odpowiedź Polski nie trzeba było długo czekać: - Jesteśmy suwerennym krajem i mamy prawo podejmować takie działania, jakie uznamy za stosowne.
- Nie trzeba się tak bardzo spieszyć w tak poważnych kwestiach, bo można popełnić poważne błędy, za które przyjdzie płacić przez długi czas - powiedział cytowany przez bałtycką agencję BNS rosyjski ambasador Aleksandr Wieszniakow.
Pytany przez agencję AFP rzecznik ambasady rosyjskiej w Rydze potwierdził wypowiedź dyplomaty, odmówił jednak wszelkich komentarzy.
Polska od początku silnie popierała Gruzję w konflikcie na Kaukazie. Przywódcy Polski, Estonii, Litwy i Łotwy opublikowali w sobotę utrzymaną w ostrym tonie wspólną deklarację, w której apelują do UE i NATO o sprzeciwienie się imperialistycznej polityce Rosji. (CZYTAJ WIĘCEJ)
"Mamy prawo mieć swoje zdanie"
- Polska, jak każde inne państwo, ma prawo dokonywać oceny zdarzeń w sferze zagranicznej i międzynarodowej - powiedział Andrzej Kremer, wiceminister spraw zagranicznych. - Nie widzę podstaw do szczególnej krytyki Polski przez władze federacji rosyjskiej, bo zadanie polski w żadnym stopniu nie odbiega tu od podstaw i planów Unii Europejskiej. A jeśli federacja, chce krytykować Unię, cóż ma takie prawo, ale my mamy prawo mieć inny pogląd - dodał Kremer.
eqo/iga
Źródło: PAP, tvn24.pl