Polska nie akceptuje "stawiania na jednej płaszczyźnie" działalności polskiej przedwojennej policji z ludobójczymi praktykami aparatu przemocy nazistowskich Niemiec i stalinowskiego ZSSR - oświadczył rzecznik MSZ Piotr Paszkowski. To reakcja resortu na kontrowersyjną wypowiedź szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Walentina Naliwajczenko, który zrównał ze sobą Gestapo, NKWD i polską przedwojenną policję.
Na ukraińskiej ziemi władze zmieniały się jedna za drugą. Miały jednak wspólny cel Walentin Naliwajczenko
- Na ukraińskiej ziemi władze zmieniały się jedna za drugą. Miały jednak wspólny cel - zniszczyć wszystko, co ukraińskie. Rozbić jedność naszego narodu - mówił Naliwajczenko, otwierając we Lwowie muzeum ofiar totalitaryzmów w słynnym więzieniu na ulicy Łąckiego.
Stojąc przed budynkiem, w którym przed wojną urzędowały polskie służby, a potem sowieckie i niemieckie, szef SBU mówił: - Nieważne, czy do więzienia na Łąckiego kierowała polska policja, niemieckie gestapo, czy radzieckie NKWD, ich głównymi więźniami byli bojownicy o niepodległość, członkowie ruchu wyzwoleńczego.
Ginęli Polacy
Naliwajczenko dodał też, że "więzienie na Łąckiego było nie tylko więzieniem, ale katownią, gdzie dochodziło do zbrodni przeciwko ludzkości". Rzeczywiście, w 1941 r. sowieci i hitlerowcy mordowali. Wśród ich ofiar byli jednak głównie Polacy.
MSZ nie akceptuje
Wypowiedź Ukraińca skrytykowało polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Piotr Paszkowski podkreślił, że nie znamy faktów historycznych, które zezwalałyby na zrównanie działań polskiej służby więziennej z działaniami NKWD na sowieckiej Ukrainie czy też masowymi egzekucjami dokonywanymi na okupowanej przez hitlerowców Ukrainie - we Lwowie i innych miejscach.
Ze strony Instytutu Pamięci Narodowej będzie sugestia czy prośba do naszych partnerów, aby jednak pamiętali o tym, że to były zupełnie różne rzeczywistości Janusz Kurtyka
Rzecznik ministerstwa dodał: - Jeśli takie fakty są znane szefowi SBU panu Walentynowi Naliwajczence, to mamy nadzieję, że podzieli się nimi z polskim IPN-em, w ramach skądinąd dobrze układającej się współpracy.
IPN oburzony
Wypowiedź Naliwajczenki oburzyła też szefa Instytutu Pamięci Narodowej, Janusza Kurtykę. - To jest w najwyższym stopniu bulwersujące - powiedział Kurtyka w rozmowie z RMF FM. Janusz Kurtyka wyjaśnił, że interwencja IPN przybierze formę "sugestii czy prośby do naszych partnerów, aby jednak pamiętali o tym, że to były zupełnie różne rzeczywistości".
Instytut zapowiedział, że będzie rozmawiał ze stroną ukraińską w tej sprawie jeszcze w tym miesiącu. Nie będzie to jednak polityczna interwencja. - Nie będzie to interwencja polityczna, bo Instytut nie odpowiada za politykę zagraniczną - potwierdził na antenie TVN24 rzecznik IPN Andrzej Arseniuk.
"Relacje na płaszczyźnie prawdy historycznej"
Jak wyjaśniał Andrzej Arseniuk, SBU jest partnerem IPN w działaniach naukowych. - Spotykamy się z przedstawicielami Służby Bezpieczeństwa Ukrainy bardzo często i na pewno podczas rozmów będziemy poruszać ten temat - zapewnił Arseniuk.
Jak powiedział, podczas rozmów przedstawiciele Instytutu będą chcieli zwrócić ukraińskiej stronie uwagę, "że wzajemne relacje powinny odbywać się na płaszczyźnie prawdy historycznej".
Źródło: RMF FM, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24