Polska ambasada na czarnej liście dłużników

 
Konsulat RP w LondynieTVN24

Polska ambasada w Londynie na czarnej liście dłużników. Miasto dopomina się od naszego MSZ pół miliona funtów za zaległe opłaty za wjazd do centrum. Polska placówka, podobnie jak ponad 50 innych ambasad, długu regulować nie chce, bo uważa, że nie musi. Strona brytyjska upiera się jednak, że pieniądze powinny zostać wpłacone.

Od 2003 roku wjazd do centralnych dzielnic Londynu jest płatny. Tak zwane congestion charge kosztuje 8 funtów za jeden dzień. Strefa obejmuje centralną i zachodnią część Londynu i obowiązuje wszystkie pojazdy za wyjątkiem autobusów i taksówek.

Odpowiedzialna za inkasowanie opłat od kierowców instytucja Transport of London naliczyła, że polska ambasada jest jej winna już 500 tysięcy funtów za zaległe opłaty. Polscy dyplomaci uważają jednak, że płacić nie powinni, bo według Konwencji Wiedeńskiej placówki dyplomatyczne zwolnione są z podatków bezpośrednich, a takim jest właśnie congestion charge.

27 milionów długu

Problem nie dotyczy tylko polskiej ambasady, ale niemal wszystkich placówek dyplomatycznych w stolicy Wielkiej Brytanii. Łącznie dyplomaci są winni londyńskiemu ratuszowi 27 milionów funtów.

Na przykład ambasada amerykańska zalega z opłatą 3 milionów funtów za niezapłacone mandaty. Rosja ma do uregulowania rachunek w wysokości 2,26 mln funtów, a Japonia - 2 mln. W sumie zaległości powyżej 100 tysięcy funtów mają do spłacenia aż 53 przedstawicielstwa zagraniczne. Żadne płacić nie chce.

Dyplomaci swoje, władze miasta swoje

Strona brytyjska upiera się, że opłata za wjazd do centrum nie jest podatkiem i żąda zwrotu pieniędzy. Jak pisze "Goniec Polski", były burmistrz Londynu Ken Livingstone chciał nawet odholowywać samochody dyplomatów na policyjne parkingi w przypadku braku biletu parkingowego za szybą. Chociaż obecne władze tak radykalnych pomysłów już nie mają, uregulowania opłat domagają się Transport of London, brytyjski resort spraw zagranicznych i politycy. – To nie Bagdad, to jest Londyn – mówi Graham Tope z Partii Liberalnych Demokratów. – Oni powinni respektować prawo kraju, którego są gośćmi.

Według ekspertów jednak, szanse na wyegzekwowanie zaległości przez Londyn są nikłe, bo ambasadorzy interpretują prawo na swoją korzyść, a w razie kłopotów zasłaniają się immunitetem.

Źródło: goniec.com, Dziennik

Źródło zdjęcia głównego: TVN24