Ze swojej bazy w Sveg w środkowej Szwecji polscy strażacy wyjechali we wtorek do pierwszych akcji. Jak mówił w rozmowie we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 dowódca Polaków w Skandynawii, młodszy brygadier Michał Langner, największy pożar powstał 50 kilometrów na wschód od ich bazy.
Jak mówił we wtorek rano na antenie TVN24 młodszy brygadier Michał Langner z Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej, około godziny 6.30 duża grupa strażaków udała się około 50 kilometrów na wschód od bazy w Sveg w centralnej Szwecji, między miejscowości Kårböle i Ljusdal. Dodał, że rozpoczęcie działań planowane jest w godzinach przedpołudniowych.
- Tam rozwija się największy pożar w regionie, w którym się znajdujemy - przekazał.
W poniedziałek wieczorem mówił, że w miejscu, do którego udają się strażacy, pożar jest bardzo rozległy i jest konieczność zastosowania techniki obrony przed rozprzestrzenianiem się tego pożaru ze względu na możliwość przedostania się ognia na drugą stronę jednej z głównych dróg w Szwecji.
Jak dodał, strażacy przygotowują się do "zbudowania linii obrony przed frontem pożaru".
Działania w dwóch strefach
Dowódca mówił, że obecnie strażacy prowadzą działania w dwóch strefach oddalonych w promieniu 18-20 kilometrów od obozowiska. Pracuje tam około 40 strażaków. - Na terenie objętym pożarem mamy przygotowane linie gaśnicze na wypadek gwałtownego rozwoju pożaru. Strażacy mozolnie i z trudem dogaszają pojedyncze zarzewia ognia, które pojawiają się na terenie, który jest przez nich broniony - mówił.
Jak mówił, warunki nie są sprzyjające. - Jest powyżej 30 stopni. Okresowo występują podmuchy wiatru, więc w miejscach przesuszonych od kilku miesięcy, od początku maja taka sytuacja powoduje, że co rusz powstają kolejne zarzewia ognia. Są możliwe do ugaszenia tylko z powietrza - tłumaczył. - Zazwyczaj powstają w miejscach niedostępnych. Tutaj ukształtowanie terenu jest dość trudne, są liczne pagórki, głazy, więc przedostanie się tam ze sprzętem ciężkim jest niezwykle trudne. Użycie quadów w niektórych miejscach jest oczywiście możliwe, ale umówmy się, że jest to ciężka praca strażaków (...) Gaszą zarzewia ognia, które pojawiają się w obszarze przez nich chronionym - kontynuował.
Pożar podczas wizyty szwedzkiego szefa MSW
Do wybuchu następnego pożaru, którym także zajmą się Polacy, doszło w poniedziałek podczas wizyty w bazie w Sveg szwedzkiego ministra spraw wewnętrznych.
- W czasie tej wizyty dostaliśmy informację, że jest konieczność wyjazdu do pożaru, który wybuchł w miejscu, które nie było wcześniej identyfikowane jako miejsce ogniska pożaru. Na chwilę obecną nie wiemy, jakiego rodzaju działania są tam prowadzone - mówił w poniedziałek Langner.
Pożary podpowierzchniowe
Zwrócił uwagę, że na terenie, na którym działa polska grupa, niektóre pożary "nie są widoczne, tak jak my sobie to wyobrażamy, że widać ogień". - Specyfika większości tych miejsc, gdzie pracujemy, polega na tym, że są to pożary podpowierzchniowe, na głębokości 50 cm pod ziemią. Nasze zadanie polega na tym, żeby to dogaszać lub nie dopuścić do powstania zarzewia ognia - opisywał.
Jak wyjaśnił, taka sytuacja byłaby bardzo niebezpieczna podczas wysokich temperatur powietrza i występowania wiatru.
"Od kilku dni jest adrenalina i nawet ciężko zasnąć"
We wtorek w TVN24 młodszy brygadier Langner mówił, że jest za wcześnie, żeby nazywać ich bohaterami, bo niczego jeszcze nie zrobili.
Powiedział natomiast, że powitanie w Szwecji bardzo ich zmotywowało.
- Widzę, że od kilku dni jest adrenalina i nawet ciężko zasnąć - dodał.
Polscy strażacy pomagają w Szwecji
Polscy strażacy, którzy spędzą w Szwecji przynajmniej dwa tygodnie, w niedzielę dotarli do miejsca docelowego - miejscowości Sveg w centralnej Szwecji, gdzie założyli bazę operacji. Tego samego dnia spotkali się z miejscowym sztabem koordynującym działania gaśnicze. Ustalono konieczność rozpoznania terenu z powietrza. W poniedziałek strażacy sprawdzili przejezdność dróg, m.in. przy użyciu quada. Tego samego dnia odbyło się kolejne rozpoznanie z powietrza pożaru oddalonego o około 50 km na wschód od bazy w Sveg. Strażacy pojadą w to miejsce we wtorek rano.
W gaszeniu pożarów w Szwecji biorą udział głównie ratownicy z województw zachodniopomorskiego i wielkopolskiego (po 65 strażaków i po 20 wozów). Wspierają ich strażacy z Mazowsza i Komendy Głównej PSP (9 ratowników i 4 samochody). Udali się w sobotę promem ze Świnoujścia do Malmoe, skąd przejechali do Sveg. Misja jest planowana na okres do 14 dni. W tym czasie polscy strażacy będą samowystarczalni pod względem logistycznym (zabrali namioty, wyżywienie i paliwo) i medycznym (w grupie są ratownicy medyczni).
Pożary lasów w Szwecji są spowodowane nietypowymi tam wysokimi temperaturami i małą ilością opadów. Według sztokholmskiego dziennika "Aftonbladet", w środkowej części kraju płonie około 25 tys. hektarów lasów.
Coraz więcej pożarów
Jak poinformowała Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej 21 lipca w Szwecji było 70 pożarów lasów, czyli o 45 więcej niż poprzedniego dnia, przy czym 15 z nich jest poza kontrolą. Według najnowszych szacunków przekazanych przez Komendę Główną Państwowej Straży Pożarnej obszar dotknięty pożarami lasów wynosi 30 tys. hektarów.
W ramach Europejskiego Mechanizmu Obrony Ludności Szwecja otrzymała pomoc również m.in. z Włoch, Francji, Niemiec, Danii i Litwy. W ramach tej pomocy wysłano tam m.in. 5 samolotów, 6 śmigłowców, 67 pojazdów naziemnych. W gaszeniu pożarów bierze udział 340 strażaków spoza Szwecji.
Autor: KB,js/adso / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: MSWiA