Polka zdradza, co Niemcy trzymają pod łóżkami

 
Pisarska kariera niemieckiej sprzątaczkisxc.hu

Zmumifikowane zwłoki chomika, psie odchody, żywa żmija - to tylko kilka rzeczy, które przez 12 ostatnich lat pewna sprzątaczka z Polski wyciągała spod niemieckich łóżkek. Justyna Polanska swoje doświadczenia postanowiła przelać na papier. Do niemieckich księgarń trafiła właśnie jej książka. W opowieści "Pod niemieckimi łóżkami" autorka zdradza, że za pięknymi fasadami czasem kryje się podwójna moralność.

- Nawet nie przypuszczałam, że będę miała aż tyle przeżyć zajmując się sprzątaniem. Chciałam o nich napisać, wyrzucić z siebie to wszystko - powiedziała w rozmowie z PAP Justyna Polanska (tak naprawdę Polanska to pseudonim).

Chomik, prezerwatywa, żmija

W swojej książce Polka opisuje różne, nierzadko obrzydliwie znaleziska, które znalazły się pod niemieckimi łóżkami. Jakie? Ot choćby zmumifikowane zwłoki chomika, zużyta prezerwatywa czy żywa żmija. Polanska jednak zastrzega, że w żadnym wypadku nie zamierza dyskredytować Niemców i przypinać im jakichkolwiek łatek.

- Mam również wiele bardzo dobrych doświadczeń i wspaniałych niemieckich przyjaciół. Lubię ten kraj i chcę żyć w nim nadal - zapewnia Justyna.

Chaotyczni Niemcy?

Nawet nie przypuszczałam, że będę miała aż tyle przeżyć zajmując się sprzątaniem. Chciałam o nich napisać, wyrzucić z siebie to wszystko Justyna Polanska

Po latach sprzątania u Niemców, Justyna przekonała się, że nie wszyscy są tak uporządkowani, za jakich uważała ich, gdy 12 lat temu, rok po maturze, zdecydowała się na wyjazd z Polski. 32-letnia Justyna nie spotyka się z czytelnikami, by promować książkę. Nie podaje również swojego numeru telefonu. Jest ostrożna, bo pracuje częściowo na czarno - jak wiele osób, zajmujących się sprzątaniem w niemieckich domach.

Nawet ludzie, po których nikt nie spodziewałby się łamania prawa, nie byli gotowi zatrudnić sprzątaczki legalnie i płacić jej więcej. Justyna pracuje m.in. u sędziów, policjantów, polityków czy adwokatów.

Grzechy Niemców

Przy okazji ujawnia jeszcze inne grzeszki tych prawowitych obywateli. U pewnego nadkomisarza policji miała za zadanie podlewać "pomidory", które - jak szybko się domyśliła - były plantacją konopi indyjskich. W szufladach pana komisarza leżały woreczki z "trawą" i pigułkami. Gdy raz spytała o to gospodarza, ten odparł z przerażającą szczerością:"Przecież u nas (na policji) to i tak się wyrzuca!"

To jeden z przykładów podwójnej moralności, którą dostrzega Justyna Polanska. Zdarzało się, że na ogłoszenie w sprawie sprzątania odpowiadali żonaci mężczyźni, którzy wypytywali o kolor jej bielizny albo oferowali 30 euro za pokazanie piersi. Niejeden na co dzień kochający mąż zdejmuje spodnie na oczach sprzątaczki. Inny chełpi się, że ma pomoc domową, ale brakuje mu pieniędzy, by jej zapłacić, a jego lodówka świeci pustkami.

Gorzki humor

Mam nadzieję, że książka poruszy też sumienia tych ludzi, którzy nie mają szacunku dla sprzątaczek Justyna Polanska

Książka Justyny Polanskiej zachwalana jest przez wydawcę jako "zabawna i bezlitośnie autentyczna". Jednak humor czasem wydaje się gorzki, gdy autorka pisze o poniżeniu, jakie często musi znosić.

- Mam nadzieję, że książka poruszy też sumienia tych ludzi, którzy nie mają szacunku dla sprzątaczek - powiedziała PAP autorka. Opisuje ona na przykład różne testy, jakim poddawana jest przez gospodarzy. Jedni sprawdzają, czy dobrze sprząta, specjalnie zostawiając brudne kąty. Drudzy kontrolują, czy nie kradnie, chodząc za nią krok w krok albo zostawiając pod łóżkiem duże sumy pieniędzy.

Polka nie pominęła również swoich pozytywnych doświadczeniach i napisała o zabawnych klientach, z którymi się przyjaźni i na których pomoc może liczyć, a także hojnych prezentach od pracodawców z okazji świąt czy ślubu.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu