Motocykliści oskarżeni o pobicie kierowcy, który potrącił jednego z nich w Nowym Jorku, nie przyznają się do winy. Wśród nich jest nowojorski policjant polskiego pochodzenia, Wojciech Braszczok. Do incydentu doszło we wrześniu, wszystko zarejestrowała kamera.
29 września w Nowym Jorku kierowca jadący range roverem potrącił jednego z motocyklistów i odjechał. Ci rzucili się za nim w pościg. Podczas postoju na światłach, zaczęli uderzać kaskami w szyby auta, a potem na oczach żony i córki kierowcy, pobili go. Wszystko - i potrącenie, i pościg - zarejestrowała kamera umieszczona na kasku jednego z mężczyzn. Film szybko stał się jednym z najczęściej oglądanych wideo w sieci. 11 motocyklistów zostało oskarżonych o zorganizowaną napaść i wyrządzenie szkód materialnych. Stanęli przed sądem. W środę czterech z nich oświadczyło, że nie przyznaje się do winy. Kierowca range rovera, Alexander Lien, nie usłyszał żadnych zarzutów. Policji powiedział, że został otoczony przez motocyklistów i w obawie o swoje życie odjechał, przypadkowo potrącając jednego z nich.
Polski detektyw wśród oskarżonych
Wśród oskarżonych, którzy w środę nie przyznali się do winy, jest detektyw polskiego pochodzenia, Wojciech Braszczok, pracujący dla nowojorskiej policji. W dniu napaści na kierowcę nie był na służbie. Jak podają media, Braszczok pełnił służbę incognito m.in. podczas protestów Occupy Wall Steet. Media nie pokazały jego twarzy ze względów bezpieczeństwa.
Także w środę w sądzie Braszczok pojawił się kombinezonie i kapturze szczelnie zakrywającym twarz.
Sąd zgodził się na jego wyjście za kaucją w wys. 150 tys. dolarów, nakazał także zatrzymanie obu paszportów mężczyzny - polskiego i amerykańskiego.
Jeśli zostanie uznany za winnego, grozi mu 25 lat więzienia.
Autor: /jk / Źródło: CNN, Reuters, tvn24.pl