Czterej kanadyjscy policjanci, którzy przyczynili się w 2007 r. na lotnisku w Vancouver do śmierci Polaka Roberta Dziekańskiego, będą mieli postawione zarzuty składania fałszywych zeznań.
Prokurator Richard Peck, który został specjalnie oddelegowany do zajęcia się sprawą policjantów z Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej (RCMP), nie zamierza rekomendować innych zarzutów.
Canadian Press poinformowała też, że matka Dziekańskiego, Zofia Cisowska, z zadowoleniem przyjęła informację o zarzutach wobec czterech policjantów.
Śmiertelne porażenie
14 października 2007 roku Robert Dziekański zmarł po tym, gdy na lotnisku w Vancouver funkcjonariusze RCMP użyli tasera, żeby go obezwładnić. Jak wynikało z filmu, który jeden ze świadków wydarzenia nagrał na lotnisku, Dziekański zachowywał się gwałtownie po długim locie i dziesięciogodzinnym oczekiwaniu, kiedy nikt go nie skierował do właściwej dalszej części lotniska. Jednak miał w niczym nie zagrażać policjantom.
W czerwcu 2010 roku prokurator Peck uznał, że należy ponownie przeanalizować decyzję o umorzeniu śledztwa wobec policjantów, którzy przyczynili się do śmierci Dziekańskiego. Takiej treści rekomendację przekazał rządowi.
Peckowi powierzono pracę nad analizą okoliczności śmierci Polaka po tym, gdy w czerwcu ubiegłego roku raport komisji sędziego Thomasa Braidwooda, która pracowała na zlecenie rządu prowincji Kolumbia Brytyjska, określił użycie tasera wobec Dziekańskiego jako nieuzasadnione.
Był to raport podsumowujący drugą część dochodzenia, dotyczącą okoliczności śmierci polskiego emigranta i postępowania czterech policjantów. Braidwood podkreślił, że gdyby policjanci nie mieli tasera, zastosowaliby inne środki znane im ze szkoleń. Określił wydarzenia z Vancouver jako "haniebne zachowanie kilku funkcjonariuszy".
Niebezpieczne narzędzie
Według sędziego, nie wiadomo dokładnie co spowodowało śmierć Polaka, jednak w jego opinii użycie tasera spowodowało wzrost ciśnienia krwi i przyspieszenie pracy serca, a pięciokrotne użycie tej broni odegrało olbrzymią rolę w śmierci zmęczonego i zdenerwowanego Polaka.
W pierwszej części dochodzenia komisja Braidwooda odniosła się do stosowania paralizatorów i stwierdziła, że ich użycie niesie ze sobą duże ryzyko śmierci osoby, wobec której użyto tej broni. Wśród rekomendacji dotyczących stosowania paralizatorów znalazło się ostrzeżenie, by nie stosować tej broni kilkakrotnie.
Z ustaleniami komisji spierał się producent paralizatorów, firma Taser International. Uznała, że wnioski z prac komisji Braidwooda są krzywdzące i szkodzą reputacji firmy. Jednak w sierpniu ubiegłego roku Sąd Najwyższy prowincji Kolumbia Brytyjska podtrzymał ustalenia komisji sędziego Braidwooda, że paralizatory mogą zabijać.
Odwleczone przeprosiny
W grudniu 2009 roku komisja zajmującą się dochodzeniami w sprawie skarg na policję, wówczas pracująca pod kierownictwem Paula Kennedy'ego, przedstawiła raport w sprawie działania czterech funkcjonariuszy policji, w którym stwierdzono, że użycie tasera wobec Dziekańskiego było "przedwczesne i nieadekwatne".
W kwietniu 2010 roku RCMP przeprosiła publicznie matkę Roberta Dziekańskiego za śmierć syna. Policja zdecydowała się też na wypłatę odszkodowania.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24