Roman Polański może posiedzieć zamknięty w swojej szwajcarskiej willi jeszcze nawet rok. Wynika to ze słów szwajcarskiej minister sprawiedliwości, która oznajmiła, że tak długo może trwać procedura ekstradycji.
22 stycznia sąd w Los Angeles orzekł, że reżyser nie może być osądzony zaocznie i musi wrócić do USA, aby sprawa jego oskarżenia o gwałt na 13-latce została ostatecznie zakończona.
Na decyzję o ekstradycji do USA Polański czeka w areszcie domowym w swojej rezydencji w szwajcarskich górach. Na razie władze szwajcarskie rozpatrują wniosek ekstradycyjny.
Nawet kilkanaście miesięcy
Nawet jednak ich pozytywna dla amerykańskiej prokuratury decyzja nie oznacza automatycznej ekstradycji. Według minister Eveline Widmer-Schlumpf "po decyzji Federalnego Biura Sprawiedliwości wyrażającej zgodę na ekstradycję Polańskiego do USA, ma on możliwość złożyć odwołanie do federalnego trybunału karnego, a potem do trybunału federalnego".
- W przypadku odwołania procedura ekstradycji może się jeszcze przedłużyć. Trudno powiedzieć ile czasu, ale może to trwać od kilku miesięcy do roku, tak jak już wcześniej bywało - dodała minister.
Na początku stycznia rzecznik szwajcarskiego Ministerstwa Sprawiedliwości zapowiedział, że decyzja w sprawie ekstradycji jest przygotowywana i może być wydana w styczniu lub w lutym.
Oskarżony o gwałt
Polańskiego oskarżono o to, że w 1977 r. w willi Jacka Nicholsona podał 13-letniej Samancie Geimer narkotyk Quaalude i dokonał na niej gwałtu. Reżyser tłumaczył, że seks odbył się za jej zgodą, ale w Kalifornii stosunek z osobą małoletnią uznawany jest za tzw. gwałt w prawnym znaczeniu.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24