Szef policji w Kolonii został zwolniony ze służby, poinformowała agencja Reutera, powołując się na źródła w lokalnych władzach. Zarzucano mu zwlekanie z poinformowaniem opinii publicznej o zajściach i ukrywanie pochodzenia sprawców przestępstw.
O dymisji Albersa poinformował minister spraw wewnętrznych landu Północna Nadrenia-Westfalia Ralf Jaeger. Polityk SPD powiedział, że decyzja o odwołaniu urzędnika była nieodzowna ze względu na konieczność odzyskania zaufania mieszkańców Kolonii i przywrócenia zdolności do działania policji.
"Ludzie chcą wiedzieć, co się wydarzyło"
Jaeger zapowiedział wyjaśnienie wszystkich okoliczności wydarzeń w okolicach dworca głównego i katedry w Kolonii. - Obywatele chcą wiedzieć, co wydarzyło się w sylwestrową noc, kim byli sprawcy i jak można w przyszłości uniknąć podobnych wypadków - podkreślił minister.
Albers wyraził zrozumienie dla decyzji przełożonego i wziął na siebie odpowiedzialność za krytykowane działania podległych mu służb w noc sylwestrową. Dzień wcześniej szef policji wykluczał ewentualność dymisji.
Grupa ponad tysiąca mężczyzn
W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia grupa ponad 1000 mężczyzn, według policji "o wyglądzie wskazującym na pochodzenie z krajów arabskich lub Afryki Północnej", zebrała się w okolicach dworca głównego w Kolonii i znajdującej się nieopodal katedry. Młodzi mężczyźni obrzucali petardami innych uczestników zabawy pod gołym niebem.
Z tłumu wyodrębniały się mniejsze grupy, które osaczały kobiety, napastowały je, a następnie okradały. Grupy napastników liczące kilkadziesiąt osób otaczały swoje ofiary, uniemożliwiając policji szybką interwencję. Policja przez długi czas nie potrafiła opanować sytuacji, co wywołało falę krytyki w całych Niemczech.
170 poszkodowanych osób
Do piątku 170 osób złożyło zawiadomienia o napaściach seksualnych i rabunkowych podczas sylwestra w Kolonii. W Hamburgu, gdzie też doszło do ekscesów, chociaż na mniejszą skalę, do policji wpłynęło ponad 100 zawiadomień.
Działania policji były ostro krytykowane m.in. przez szefa MSW Niemiec Thomasa de Maiziere. W rejonie ekscesów znajdowało się zbyt mało policjantów, którzy nie byli w stanie przyjść wszystkim z pomocą. Albers próbował początkowo tuszować ekscesy, a o prawdziwej skali wydarzeń poinformował dopiero po kilku dniach. W oficjalnych raportach władze celowo pomijały udział w zamieszkach imigrantów.
Autor: mm\mtom / Źródło: PAP, Reuters