Jak wyjaśnił Wallace, na plebanię kościoła pod wezwaniem św. Róży z Limy zadzwonił anonimowy rozmówca "grożąc, że skrzywdzi modlących się". Według relacji reportera "Faktów TVN" Marcina Wrony informację o zagrożeniu od funkcjonariuszy podczas kazania miał otrzymać ksiądz. - Natychmiast powiadomiona została policja. Mając na uwadze zalecenia funkcjonariuszy i bezpieczeństwo zdecydowaliśmy się przerwać mszę i poprosiliśmy ludzi o opuszczenie kościoła, żeby uniknąć ewentualnych problemów - wytłumaczył rzecznik.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że ludzie wychodzili ze świątyni "w ciszy i z wielką godnością". - Oczywiście byli zdenerwowani. To kolejny stres dla nich, udało nam się jednak ich ewakuować - podkreślił.
Wkrótce świątynię otoczyło kilkunastu policjantów z oddziału antyterrorystycznego. Przeszukali kościół i przyległe budynki. Fotograf Associated Press mówił, że widział policjantów wynoszących z kościoła jakiś przedmiot owinięty w czerwoną plandekę. Spory tłum wiernych zebrał się na zewnątrz.
Jednak, jak poinformował Wallace po przeszukaniu budynków okazało się, że "nie ma zagrożenia".- Alarm okazał się fałszywy, ale w atmosferze napięcia i przygnębienia, jaka panuje wśród mieszkańców Newtown po dramacie w miejscowej szkole, nikt nie jest tutaj skłonny lekceważyć żadnego zagrożenia - powiedział dziennikarzom jeden z miejscowych policjantów.
Masakra w szkole
W piątek w Newtown 20-letni napastnik w masakrze w szkole podstawowej zabił 20 dzieci i sześcioro dorosłych, a sam popełnił samobójstwo, gdy na miejsce dotarła policja.
W niedzielę wieczorem do Newtown przybył prezydent Barack Obama, który spotkał się z rodzinami ofiar masakry.
Autor: nsz/dp//bgr/k / Źródło: PAP, TVN24