Płoną opony, wojsko szturmuje


Syryjscy żołnierze szturmowali w poniedziałek domy w położonej na zachodzie kraju Hamie, której tysiące mieszkańców wyszły na ulice, by z okrzykiem "Bóg jest wielki" sprzeciwić się tłumieniu przez władze antyrządowych protestów.

- Co najmniej 30 autobusów z żołnierzami i siłami policyjnymi wjechało do Hamy dziś rano. Strzelają w dzielnicach mieszkaniowych - powiedział agencji Reuters przez telefon mieszkaniec Hamy, który przedstawił się jedynie z imienia jako Ahmad.

Oświadczył, że widział kilkudziesięciu żołnierzy, którzy otoczyli dom w jednej z dzielnic i dokonali aresztowań. Młodzi ludzie blokowali wielkimi kamieniami i płonącymi oponami ulice prowadzące do centrum miasta, by spowolnić akcję sił rządowych.

Co najmniej 30 autobusów z żołnierzami i siłami policyjnymi wjechało do Hamy dziś rano. Strzelają w dzielnicach mieszkaniowych Ahmad

W niedzielę do Hamy skierowano czołgi, które później wycofano. W piątek w mieście doszło do największych tego dnia w Syrii demonstracji, które rozpoczęły się o tej samej porze w kilkudziesięciu miejscach w kraju. Organizatorzy szacowali liczbę demonstrantów na centralnym placu Hamy na ok. 300 tys. Siły bezpieczeństwa, pozostające w pobliżu miasta, nie interweniowały.

Na początku czerwca siły bezpieczeństwa wycofały się z Hamy po zabiciu 65 ludzi. Obecnie miasto wydaje się być całkowicie pod kontrolą opozycji. Hama była w 1982 roku miejscem zorganizowanego przez Bractwo Muzułmańskie powstania przeciwko ojcu obecnego prezydenta Baszara Asada - Hafezowi. Wojsko krwawo stłumiło tamto powstanie, zabijając co najmniej 10 tys. ludzi.

Według obrońców praw człowieka podczas trwającej w Syrii od trzech miesięcy rewolty przeciwko reżimowi Baszara el-Asada siły bezpieczeństwa zabiły ponad 1400 cywilów, w większości nieuzbrojonych uczestników protestów. Władze syryjskie twierdzą natomiast, że śmierć poniosło ponad 250 żołnierzy i policjantów, a starcia zostały sprowokowane przez rebeliantów.

Źródło: PAP