Pilotów Jaka-42 zgubił zaciągnięty hamulec?


Ustalono przyczynę katastrofy samolotu Jak-42 pod Jarosławiem - pisze rosyjski "Moskowskij Komsomolec". Według informatora gazety, zaangażowanego w dochodzenie, maszyna rozbiła się, bo startowała z niewyłączonym hamulcem postojowym. Pytani przez "MK" eksperci mówią, że trudno im w to uwierzyć, ale niektórzy z nich zastrzegają, że całkowicie nie da się tego wykluczyć.

Samolot startował z niewyłączonym hamulcem postojowym - pisze "Moskowskij Komsomolec", powołując się na źródło na jarosławskim lotnisku, znające przebieg i wyniki dochodzenia. Jak przekonuje informator, komisja ustaliła, że do tragedii doprowadził poważny błąd pilotów, wśród kierowców samochodów często określany jako "błąd blondynki" - samolot miał startować na "ręcznym hamulcu".

Zamieszanie w kabinie, zapomnieli o hamulcu?

Jak pisze "MK", hamulec postojowy w samolocie jest analogiczny do hamulca ręcznego w samochodzie i korzysta się z niego tylko podczas postoju samolotu na lotnisku. Choć maszyna, mając go włączony, może ruszyć z miejsca i przejechać pewien dystans, to jednak silniki nie mają mocy, żeby w pełni rozpędzić samolot i poderwać go w powietrze.

Już dwa dni po wypadku wiceminister transportu Rosji Walerij Okułow mówił, że przyczyną katastrofy mogła być niedostateczna prędkość podczas rozbiegu na pasie startowym. - Samolot nabierał prędkości, ale - niewykluczone - nie w tym tempie i nie z taką dynamiką, jak powinien - oświadczył Okułow.

Jak mówi informator gazety, z danych na czarnych skrzynkach Jaka-42 wynika, że przed startem pierwszy pilot polecił drugiemu pilotowi przejąć stery, tłumacząc się, że on sam źle się czuje. Przy czym, jak zauważa "MK", za zwolnienie hamulca postojowego odpowiada właśnie dowódca załogi samolotu.

Źródło gazety nie wyklucza, że kiedy Jak-42 zaczął się rozpędzać, piloci w końcu zauważyli, że startują na "ręcznym", i zwolnili hamulec, ale było już za późno. Załoga mogła więc zdecydować o kontynuowaniu startu, licząc na to, że starczy pasa.

Być może wyjaśnić to pomoże inżynier pokładowy Aleksandr Sizow, który jako jedyny przeżył katastrofę. Mógł on widzieć, co działo się z hamulcem postojowym. Na razie jednak lekarze nie pozwalają śledczym rozmawiać z ciężko rannym mężczyzną.

Trudno uwierzyć, choć...

Cytowani przez gazetę eksperci sceptycznie podchodzą do wersji z włączonym hamulcem postojowym. Pilot-oblatywacz Siergiej Knyszow mówi, że ciężko mu w to uwierzyć, bo po prostu nie da się nie zauważyć, że hamulec nie jest zwolniony. Ale dodaje, że jeśli faktycznie dowódca samolotu poczuł się w pewnym momencie źle, i startem dowodził drugi pilot, mogło dojść do czegoś takiego. Knyszow zauważa, że przy obecnym poziomie wyszkolenia i fatalnej sytuacji w rosyjskim lotnictwie, drugi pilot "praktycznie nic nie znaczy".

"Moskowskij Komsomolec" pisze, że oficjalne wyniki dochodzenia ws. przyczyn katastrofy mogą być gotowe już dzisiaj.

Źródło: Moskowskij Komsomolec