Korea Południowa walczy z zalewem pigułek wytwarzanych w Chinach z martwych płodów i noworodków. W ostatnich miesiącach na lotniskach jest przechwytywana coraz większa ilość kapsułek, których zawartość ma wzmacniać organizm. Władze ostrzegają, że wykonywane bez jakiegokolwiek nadzoru pigułki mogą poważnie zaszkodzić zdrowiu.
Na lotnisku w Incheon, największym w Korei Południowej, powstało specjalne laboratorium do badania zawartości przechwytywanych tysiącami kapsułek ze sproszkowanymi zwłokami dzieci. Testy wykazały ponad wszelką wątpliwość, że brązowawy proszek zawiera ludzkie DNA i ślady ludzkiej krwi.
Ludowa "medycyna"
W ostatnich dniach przechwycono kolejną dużą partię tysięcy pigułek. Pierwszy raz natrafiono na nie w sierpniu 2011, po otrzymaniu informacji o istnieniu takiego procederu. Od tego czasu zaczęto zacieśniać kontrolę i stopniowo wyłapywane są coraz większe ilości pigułek. Od sierpnia 2011 roku przechwycono 35 transportów zawierających 17 tys. 450 kapsułek.
Każda z nich zawiera małą ilość brązowawego proszku, który według władz Korei Południowej jest wytwarzany w północnych Chinach. Płody i zwłoki noworodków mają być rozdrabniane, suszone, a następnie ścierane na proszek. Po pierwszych doniesieniach o produkcji makabrycznych pigułek władze Chin zapowiedziały śledztwo, jednak jak we wtorek podało tamtejsze Ministerstwo Zdrowia, nie znaleziono żadnych dowodów na istnienie takiego procederu.
Kapsułki z dzieci są poszukiwane głównie przez chińskich robotników w Korei Południowej i miejscowych chorujących na raka. Według wierzeń ludowych, zjedzenie szczątków płodów lub noworodków ma wzmacniać organizm. Koreańscy naukowcy ostrzegają jednak, że w badanych pigułkach stwierdzono obecność bardzo groźnych "super-bakterii" i ich spożywanie może się skończyć poważną chorobą lub śmiercią.
Źródło: Sky News, Reuters