Pomimo obowiązujących obostrzeń epidemicznych w wielu krajach zorganizowano tłumne manifestacje pierwszomajowe. W Niemczech i we Francji doszło do zamieszek, z kolei w Turcji - jak informują lokalne media - policja uniemożliwiała dziennikarzom relacjonowanie protestów.
W Stambule siły bezpieczeństwa zatrzymały 212 uczestników pierwszomajowej manifestacji. W trakcie interwencji policji doszło do starć. Reuters podał, że potyczki funkcjonariuszy z przedstawicielami związków zawodowych oraz innymi demonstrantami miały miejsce w okolicach położonego w centrum miasta placu Taksim.
Urząd gubernatora Stambułu przekazał w oświadczeniu, że niektórzy związkowcy posiadali zezwolenia na uczczenie dorocznego święta, jednak duża część uczestników demonstracji "gromadziła się nielegalnie", łamiąc obostrzenia oraz nie reagując na wezwania policji do rozejścia się.
Turecka agencja prasowa Anatolia podała, że 20 demonstrantów zatrzymano również w położonym w zachodniej części kraju mieście Izmir. Z kolei media lokalne doniosły, że policja w Stambule i Ankarze usiłowała uniemożliwić dziennikarzom filmowanie marszów pierwszomajowych oraz zatrzymań demonstrantów. Według tureckich mediów, policjanci byli przed protestami instruowani, by nie pozwalać na dokumentowanie ich działań podczas demonstracji.
Zamieszki we Francji
We Francji pokojowe początkowo demonstracje pierwszomajowe przekształciły się w sobotę w starcia policji z anarchistami z BlackBlok i uczestnikami ruchu żółtych kamizelek. Funkcjonariusze zatrzymali w Paryżu 34 osoby, do tłumienia zamieszek użyto gazu łzawiącego i armatek wodnych.
Do najpoważniejszych incydentów doszło w Paryżu i Lyonie. W stolicy demonstrację zabezpieczało 5 tys. funkcjonariuszy, zamknięto kilka stacji metra w centrum miasta.
W Paryżu aktywiści z BlackBlok obrzucali policjantów racami i kamieniami. Funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego, armatek wodnych i granatów hukowych. Demonstranci rozbijali witryny sklepowe, przystanki autobusowe, a także okna w banku Societe Generale w 11. dzielnicy Paryża. Protestujący zaatakowali również pod koniec demonstracji ciężarówki związkowców z CGT.
W Lyonie w starciu z demonstrantami zostało rannych 27 policjantów. Jeden z funkcjonariuszy został powalony na ziemię i atakowany przez protestujących. Policjanci, broniąc kolegi, utworzyli wokół niego zaporę z tarcz, aby ochronić przed racami i kamieniami.
Według jednego z organizatorów 1-majowych demonstracji, centrali związkowej CGT, w całej Francji w manifestacjach wzięło udział 150 tys. osób, w tym 25 tys. w Paryżu. W Marsylii uczestniczyło w manifestacji około 3500 osób, kilka tysięcy w Lille, w Rennes około 1700 osób. Po ponad 1000 osób maszerowało w Tuluzie, Strasburgu i Bordeaux.
Francuskie centrale związkowe CGT, FO, FSU i Solidaires domagają się zwiększenia zatrudnienia, podwyżek płac, lepszych usług publicznych, ochrony socjalnej, wolności i pokoju na świecie.
Ranni policjanci w Berlinie
Uczestnicy "Rewolucyjnej Demonstracji 1 Maja" maszerowali z Hermannplatz na Oranienplatz w dzielnicy Kreuzberg w Berlinie. Ponieważ nie zachowano procedur bezpieczeństwa, początek demonstracji został opóźniony. Na czele manifestacji widoczne były flagi palestyńskie i kurdyjskie. Plakaty oskarżają Izrael o apartheid. Były też transparenty o treści: "Uderzcie razem! Przeciwko ich kryzysowi".
Krótko przed godz. 20 policja berlińska poinformowała na Twitterze, że w kierunku funkcjonariuszy została rzucona petarda, trzech policjantów zostało rannych.
Wcześniej licząca ok. 10 tys. uczestników demonstracja rowerowa "MyGruni" przejechała przez dzielnicę Grunewald, a potem skierowała się do Neukoelln, by dołączyć do demonstrantów na Hermannplatz.
Dziennik "Tagesspiegel" informuje, że takiej eskalacji podczas "rewolucyjnej" demonstracji w niemieckiej stolicy nie było 1 maja od wielu lat.
Na Sonnenallee płonęło kilka barykad, ulica jest usłana potłuczonym szkłem. Podpalono też śmietniki. W pewnym momencie policja musiała się wycofać pod naporem manifestantów. Funkcjonariusze zostali zaatakowani, gdy próbowali wyciągnąć z tłumu awanturników. Siły bezpieczeństwa użyły gazu pieprzowego, kilku demonstrantów zostało aresztowanych.
"Rewolucyjna demonstracja pierwszomajowa" została zakończona przez przywódcę zgromadzenia krótko po godzinie 21..
Manifestacje pierwszomajowe w Berlinie były zabezpieczane przez ponad 5 tys. policjantów.
Protesty w Londynie
Ponad 1000 osób maszerowało przez centrum Londynu i skandowało "Kill the Bill" przed budynkami rządowymi, a także tańczyło do muzyki puszczanej z autobusu.
W oświadczeniu londyńskiej policji stwierdzono, że aresztowanych zostało dziewięć osób.
Podobne protesty miały miejsce w innych miastach Anglii i Walii, w tym w Bristolu, gdzie w marcu doszło do starć między demonstrantami a policją.
Zgodnie z nowym ustawodawstwem rząd brytyjski chce zwiększyć uprawnienia policji do blokowania pokojowych protestów, które mają "znaczący wpływ na społeczeństwo lub parlament".
Ustawodawstwo będzie ukierunkowane na działania grup, takich jak działacze na rzecz środowiska Extinction Rebellion, która w ostatnich latach organizowała masowe protesty w celu zablokowania mostów i której członkowie przykleili się do pociągów podmiejskich.
Londyński Tower Bridge był zamknięty dla ruchu w jednym kierunku przez około godzinę w sobotę po tym, jak protestujący z Extinction Rebellion przykleił się do drogi.
Wielu protestujących w sobotę mówiło, że nie ufają policji, a nowe przepisy dałyby władzom zbyt duże uprawnienia do zamykania niezręcznych politycznie protestów, takich jak protesty Black Lives Matter, czy Extinction Rebellion.
"Niech za kryzys zapłacą kapitaliści"
Manifestacje pierwszomajowe odbyły się również w Hiszpanii. Do tradycyjnego marszu największych związków zawodowych CC.OO i UGT dołączyła anarchistyczna Krajowa Konfederacja Pracy (CNT), odwołująca się do międzynarodowego proletariatu i manifestująca pod hasłem: "Niech za kryzys zapłacą kapitaliści". Po raz pierwszy 1 maja zaprezentował się powołany we wrześniu 2020 roku przez prawicową partię Vox nowy związek zawodowy o nazwie "Solidarność".
Tradycyjne związki zawodowe CC.OO i UGT świętowały Dzień Pracy pod hasłem: "Teraz dotrzymamy słowa. Kraj z długiem wobec pracowników i pracownic" oraz "Ani jednego głosu pracowniczego na tych, co nas nienawidzą". Podczas obchodów obecnych było siedmiu ministrów socjalistycznego rządu Pedro Sancheza, w tym minister pracy Yolanda Diaz oraz wicepremier Carmen Calvo. Sekretarze generalni CC.OO i UGT, Pepe Alvarez i Unai Sordo, zaapelowali do rządu o odnowienie umowy społecznej, "najlepszej szczepionki przeciwko radykalnej prawicy", a także więcej środków finansowych, "aby być równymi i wolnymi".
Źródło: PAP, Reuters