Pielęgniarka Catherina Cenzon-DeCarlo pozwała nowojorski szpital. Jak twierdzi, została zmuszona do asysty przy aborcji. Tymczasem zatrudniając się w szpitalu zastrzegła, że ze względów religijnych nie chce brać udziału w takich zabiegach.
Pochodząca z Filipin Cenzon-DeCarlo mówi mediom, że asystowanie przy zabiegu było dla niej horrorem, z tego powodu, że jest głęboko wierzącą katoliczką. Jak powiedziała gazecie New York Post, od czasu operacji, czyli od 24 maja b.r. ma problemy ze snem.
Zabieg miał być ratujący życie
Kiedy Cenzon-DeCarlo chciała odmówić udziału w operacji, pracodawca postawił jej zarzuty niesubordynacji i zaniedbywania pacjenta. Jak wyjaśnia kobieta, takie oskarżenia mogły spowodować utratę praw do wykonywania zawodu.
Pielęgniarce przekazano ponadto, że operacja, w której uczestniczyła, jest pilna i ratująca życie. Jednak Cenzon-DeCarlo twierdzi, że to nieprawda – według niej pacjentki nie traktowano w taki sposób, jakby jej życie było zagrożone. W dokumentacji szpitalnej znalazła potwierdzenie swoich podejrzeń – według opisu tam zamieszczonego operacja była "kategorii II" i mogła odbyć się nawet 6 godzin później.
Od początku się nie zgadzała
Cenzon-DeCarlo zapewnia, że podczas rozmowy kwalifikacyjnej odmówiła udziału w aborcjach, złożyła także oświadczenie na piśmie. W wywiadzie dla gazety New York Post mówi też, że nie mogła brać nadgodzin przez to, że nie zgadzała się na asysty przy aborcjach.
Jak podaje portal Catholic News Agency, kobietę reprezentuje w procesie katolicka organizacja Alliance Defense Fund. W jej imieniu domaga się od szpitala Mount Sinai odszkodowania oraz zadośćuczynienia za nadgodziny, których jej nie przyznano.
Nie wiadomo, jakie stanowisko zajmuje w tej sprawie pozwany szpital.
Źródło: CatholicNewsAgency
Źródło zdjęcia głównego: TVN24