Amerykańskie wojsko rozpoczęło warty dziesięć miliardów dolarów program odnowienia i zmodernizowania bomb termonuklearnych B61. Niemal 200 takich ładunków spoczywa w europejskich bazach USA. - Stare części oznaczają mniej bezpieczne bomby - mówi przedstawiciel Kongresu USA, argumentując za koniecznością modernizacji.
W tym tygodniu Pentagon przyznał pierwszy kontrakt w ramach całego programu. Koncern Boeing ma za niemal 200 milionów dolarów zaprojektować nowy "ogon" do bomb, który umożliwi ich naprowadzanie za pomocą GPS i uczyni je o wiele bardziej celnymi.
Termonuklearna kotwica
Obecnie w różnych bazach na terenie Europy Zachodniej, głównie w Niemczech, Belgii, Holandii, Włoszech i Turcji, spoczywa około 180 bomb termonuklearnych B61. Są to relatywnie małe ładunki, ważące około 320 kilogramów, przeznaczone do zrzucania z samolotów, nawet tak małych jak myśliwce F-15. Siła ich eksplozji jest regulowana, ale maksymalnie może wynosić 340 kiloton, czyli około 20 razy więcej niż bomba z Hiroszimy.
B61 pozostały w Europie pomimo zakończenia Zimnej Wojny, jako najpotężniejszy środek odstraszania pozostający w gestii wojsk NATO, gotowy do szybkiego użycia. Bomby są składowane na przykład w specjalnych podziemnych magazynach pod hangarami, skąd w sytuacji zagrożenia można je podnieść i podwiesić pod samolotami w krótkim czasie.
Amerykanie mogliby się pozbyć B61 i nie odczuliby żadnego osłabienia swojego potencjału. Bomby są jednak istotnym narzędziem polityki NATO. Wiele krajów europejskich postrzega obecność B61 na Starym Kontynencie jako gwarancję zaangażowania USA w ewentualną obronę Europy. Szereg innych członków Sojuszu, w tym Polska, optuje za ich wycofaniem jako reliktu Zimnej Wojny.
Nowe życie weteranów Zimnej Wojny
Pentagon jest jednak najwyraźniej przekonany, że bomby B61 pozostaną tam gdzie są. Uruchomiony właśnie program ich modernizacji ma potrwać do 2018 roku. Za dziesięć miliardów dolarów B61, zaprojektowane w latach 60-tych, zostaną gruntownie odmłodzone i wzbogacone o współczesną technikę.
- Stare części oznaczają mniej bezpieczne bomby. 60 lat minęło bez żadnej przypadkowej detonacji broni jądrowej. Jesteśmy żywotnie zainteresowani utrzymaniem tego wyniku - powiedział John Noonan, były oficer USAF odpowiadający za broń jądrową, a obecnie członek Komitetu Sił Zbrojnych w Kongresie.
Wymienione mają zostać praktycznie wszystkie części, poza ich najważniejszym elementem, czyli ładunkiem materiału rozszczepialnego. Dzięki nowemu ogonowi od Boeinga staną się również bardzo celne. Obecnie po zrzuceniu z samolotu spadają swobodnie hamowane spadochronem i wybuchają mniej więcej w okolicy celu, nadrabiając brak chirurgicznej precyzji wielką siłą rażenia.
Do 2018 roku wszystkie gruntownie przebudowane B61 mają powrócić do baz w Europie.
Odtajniony filmik podsumowujący prace nad bombą B-61 w latach 60-tych.
Autor: mk / Źródło: Danger Room, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US DoD