Odnaleziono ciało należące prawdopodobnie do mężczyzny, który wypadł z lecącego na wysokości ok. 550 metrów samolotu. Do wypadku doszło niedaleko wybrzeża Florydy, a o incydencie ze stoickim spokojem poinformował wieżę kontrolną pilot maszyny. - On otworzył tylne drzwi i po prostu wypadł - mówi pilot w nagranej rozmowie z wieżą.
Do zdarzenia doszło w czwartek po południu podczas lotu z lotniska pod Miami na Florydzie. Pilot lekkiego jednosilnikowego samolotu Piper PA-46 skontaktował się z wieżą, by poinformować o niecodziennym incydencie. - Mam uchylone drzwi, pasażer wypadł - powiedział ze spokojem pilot.
"Skoczył, tak po prostu"
Kontroler, który miał w tym czasie dyżur, wpadł w osłupienie. - Powiedziałeś, że miałeś pasażera, który wypadł z twojego samolotu? - dopytywał zdumiony. - Dokładnie sir. On otworzył tylne drzwi i po prostu wyskoczył z samolotu - odpowiedział pilot. W tym czasie maszyna znajdowała się na wysokości ok. 550 metrów i ponad trzy kilometry od brzegu Florydy. Maszyna szczęśliwie wylądowała na lotnisku w Kendall-Tamiami. 47-letni pilot został przesłuchany.
Wypadek czy celowy skok?
Tu po otrzymaniu zgłoszenia, rozpoczęła się akcja poszukiwawcza pasażera - 42-letniego Gerardo Nales z Key Biscayne na Florydzie. Rzecznik policji sierżant Robin Pinkard przyznał, że nie wiadomo, czy Nales przypadkowo wypadł czy skoczył celowo.
Poszukiwania mężczyzny trwały trzy dni. W sobotę późnym wieczorem, jednostka morska lokalnej policji poinformowała o znalezieniu zwłok unoszących się na oceanie przy brzegu Miami. Prawdopodobnie należą do pasażera, który wypadł z samolotu. Trwa identyfikacja zwłok.
Detektyw Javier Baez, zapytany przez Reutersa, czy policja bada wypadek pod kątem popełnienia przestępstwa, odpowiedział: - Sprawa jest otwarta, śledztwo trwa.
Autor: rf/jk / Źródło: CNN, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters