USA dokonały w piątek nad ranem ataku na bazę lotnictwa syryjskiego z użyciem 59 pocisków samosterujących Tomahawk. Była to odpowiedź na atak bronią chemiczną na opanowane przez rebeliantów miasto, o który Waszyngton oskarżył prezydenta Syrii Asada. W TVN24 BiS trwa wydanie specjalne.
- Dzisiejszej nocy rozkazałem przeprowadzenie precyzyjnego ataku na bazę lotniczą w Syrii skąd został dokonany atak z użyciem broni chemicznej. Powstrzymanie i przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu śmiercionośnej broni chemicznej leży w żywotnych interesach bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych - powiedział prezydent Donald Trump we wcześniej przygotowanym oświadczeniu nadanym z jego rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie.
Trump w swojej rezydencji, zwanej południowym Białym Domem, podejmuje właśnie przywódcę Chin Xi Jinpinga. Przedstawiciele Białego Domu nie ujawnili czy chiński przywódca, został poinformowany wcześniej o planowanym ataku.
- Nie ma żadnych wątpliwości, że Syria użyła śmiercionośnej broni chemicznej wobec swojej ludności - oświadczył. Zwierzchnik amerykańskich sił zbrojnych wezwał wszystkie "cywilizowane państwa" do przyłączenia się do Stanów Zjednoczonych w celu położenia kresu rozlewowi krwi w Syrii.
Atak w nocy, by zminimalizować ofiary
Jak poinformował szef Pentagonu James Mattis, atak z użyciem pocisków manewrujących Tomahawk został przeprowadzony o godzinie 20.45 czasu waszyngtońskiego w czwartek (2.45 czasu polskiego w piątek) w samym środku nocy w Syrii, aby zminimalizować liczbę ofiar.
O planowanym ataku Pentagon poinformował wcześniej dowództwo sił rosyjskich stacjonujących w Syrii aby uniknąć przypadkowych rosyjskich ofiar ataku. Celem ataku przeprowadzonego z dwóch amerykańskich niszczycieli USS Porter i USS Ross, znajdujących się we wschodnim rejonie Morza Śródziemnego, była baza lotnictwa syryjskiego al-Shajrat, w prowincji Homs.
"Jawny akt agresji"
W komunikacie wojsko Syrii atak nazwało "jawnym aktem agresji", który stawia USA w jednym szeregu z Państwem Islamskim, Dżabhat Fatah al-Szam (dawniej: Front an-Nusra) i innymi "organizacjami terrorystycznymi".
Oceniono też, że atak szkodzi walce z terroryzmem, prowadzonej przez syryjskie siły rządowe.
Syryjski minister informacji Mohammed Ramiz Turdżuman ocenił w rozmowie z telewizją państwową, że nalot USA na bazę Szajrat był "ograniczony w czasie i przestrzeni, zgodnie z oczekiwaniami". Zapytany o ewentualną reakcję ze strony Rosji, Turdżuman powiedział, że Moskwa przygotowuje oświadczenia potępiające atak. Zaznaczył jednak, że nie oczekuje, by doszło do "jakiejkolwiek eskalacji militarnej".
"Ślepota w kwestiach planów politycznych i wojskowych"
Kancelaria prezydenta Syrii Baszara el-Asada określiła amerykański atak mianem "lekkomyślnego" i "nieodpowiedzialnego"
W oświadczeniu napisano, że uderzenie świadczy o krótkowzrocznym myśleniu Waszyngtonu i jego "ślepocie w kwestiach planów politycznych i wojskowych". Atak odzwierciedla kontynuację polityki opartej na podporządkowywaniu sobie ludzi - oceniono. Według kancelarii uderzenie świadczy o tym, że Waszyngton "został naiwnie wciągnięty w kampanię fałszywej propagandy". W oświadczeniu zapowiedziano, że po tym ataku Syria będzie jeszcze bardziej zdecydowanie zwalczać rebeliantów. "Ta agresja zwiększyła determinację Syrii, by uderzać w terrorystów, by nadal ich dławić i by zwiększyć tempo działań w tym celu" - czytamy.
Ogromne zniszczenia
Syryjska armia podała, że w ataku zginęło 6 osób, a kilka zostało rannych. Sztab mówi także, że ogromnych stratach materialnych.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że zaatakowana baza lotnicza została "niemal całkowicie zniszczona", podczas gdy według libańskiej telewizji Al-Majadin armia syryjska zdążyła ewakuować większość samolotów.
O dużych zniszczeniach mówił także anonimowy pracownik bazy, którego cytowała agencja RIA Nowosti.
- Można powiedzieć, że wszystkie samoloty zostały całkowicie zniszczone - oświadczył rozmówca rosyjskiej agencji.
Po ataku w bazie wybuchł pożar.
"Agresja przeciwko suwerennemu państwu"
Rosyjskie MSZ poinformowało, że Moskwa wezwała Radę Bezpieczeństwa ONZ do przeprowadzenia nadzwyczajnego posiedzenia w celu przedyskutowania sytuacji po ataku, nazywając go "aktem agresji wobec suwerennej Syrii".
- Armia syryjska nie ma zapasów broni chemicznej - oznajmił przedstawiciel Kremla. Ocenił, że zniszczenie wszystkich zasobów tej broni, jakimi dysponowała syryjska armia rządowa, zostało potwierdzone przez wyspecjalizowaną agendę ONZ.
Jak mówił przedstawiciel Kremla, Putin ocenia, iż atak amerykański w Syrii jest próbą "odwrócenia uwagi społeczności międzynarodowej od licznych ofiar wśród ludności cywilnej w Iraku".
Amerykański atak w Syrii skrytykował także m.in. Iran, który w oświadczeniu "stanowczo potępił wszelkie jednostronne operacje tego rodzaju".
Głos poparcia od sojuszników
Sojusznicy USA w piątek oświadczyli, że popierają akcję odwetową w Syrii.
Arabia Saudyjska pochwaliła prezydenta USA za "odważną decyzję". Wyrazy poparcia przekazała także m.in. Wielka Brytania i Francja.
Premier Australii ocenił, że atak był proporcjonalny, wicepremier Turcji mówił o pozytywnym posunięciu. Szef MSZ Niemiec uznał działanie USA za "zrozumiałe".
Ministerstwo spraw zagranicznych Chin zaapelowało w piątek o "nieporzucanie politycznego rozwiązania kryzysu w Syrii" oraz "niepogarszanie sytuacji" w tym kraju po amerykańskim ataku. Potępiło użycie broni chemicznej "przez jakikolwiek kraj".
Atak odwetowy
Według amerykańskiego wywiadu z bazy tej wystartował samolot syryjskiego lotnictwa wojskowego, który we wtorek zrzucił bombę ze śmiercionośnym gazem bojowym sarinem na miejscowość Chan Szajchun. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że w ataku na Chan Szajchun, w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii, zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.
Autor: pk\mtom / Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: SEAMAN FORD WILLIAMS