Terytoria ukraińskie znajdujące się pod kontrolą prorosyjskich separatystów i wojsk rosyjskich sięgają do wybrzeża Morza Azowskiego - powiadomiła Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) Ukrainy. Rosjanie prowadzą ciągłą powietrzną obserwację wojsk ukraińskich w rejonie Mariupola i na granicy z okupowanym Krymem - informował wcześniej ekspert wojskowy Dmytro Tymczuk, dodając, że tylko w ciągu minionej doby dwukrotnie odnotowano obecność rosyjskich samolotów bezzałogowych.
Odcinek granicy państwowej od Morza Azowskiego na północ, w kierunku Doniecka, znajduje się pod kontrolą separatystów - powiedział rzecznik RBNiO Andrij Łysenko na konferencji prasowej. Jest to pierwsze potwierdzenie ze strony władz ukraińskich, że separatyści przejęli kontrolę nad wschodnim odcinkiem granicy z Rosją do Morza Azowskiego. Zanim doszło do wstrzymania ognia, uzgodnionego 5 września przez tzw. grupę kontaktową Ukraina-Rosja-OBWE, trwały walki w rejonie Mariupola nad Morzem Azowskim. Ponadto leżące na wschód od Mariupola miasto Nowoazowsk przy granicy z Rosją zostało zajęte pod koniec sierpnia przez siły rosyjskie. Mariupol i Nowoazowsk leżą na trasie pomiędzy Rosją a zaanektowanym przez nią w marcu Półwyspem Krymskim.
Dmytro Tymczuk pisał tymczasem wcześniej, że Rosjanie prowadzą ciągłą powietrzną obserwację wojsk ukraińskich w rejonie Mariupola i na granicy z okupowanym Krymem, a ukraińscy pogranicznicy nie strzelają do rosyjskich dronów, bo latają one za wysoko. Ukraińscy strażnicy nie mają bowiem żadnej broni przeciwlotniczej, a na wysokości 1 tys. metrów, na jakiej poruszają się bezzałogowce, broń palna nie jest w stanie wyrządzić im szkody.
Co robią drony? Zdaniem Tymczuka to oczywiste, że wykonują zadania zwiadowcze przed ewentualnym atakiem. Ekspert wojskowy zauważa także, że OBWE ogłosiło, iż wzmógł się "potok ludzi w mundurach wojskowych z Ukrainy do Rosji", co ma oznaczać zmniejszenie liczby Rosjan na Ukrainie nawet o 70 proc.
"My jesteśmy trochę mniej optymistyczni" - pisze Tymczuk w imieniu swoim i innych analityków z "Informacyjnego Oporu". Jego zdaniem na razie trudno stwierdzać, czy Rosjanie nie wykorzystują rozejmu do rotacji swoich pododdziałów". Tym bardziej, konstatuje Tymczuk, że choć na wschodzie Rosjanie wycofują się, to na południu, na kierunku mariupolskim, wzrasta ich liczba.
Tymczuk pisze również, że niepokojący jest "potok rosyjskich cystern z Rosji do Donbasu". "Daj Boże, aby paliwo potrzebne było rosyjskim okupantom dla tego, by zabrać się z Ukrainy, a nie dla działań zaczepnych" - pisze ekspert.
Cisza na froncie
Ukraińska Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) przekazała w środę wieczorem, że na wschodzie kraju strony konfliktu przestrzegają piątkowych ustaleń o wstrzymaniu ognia. Nie odnotowano żadnych nowych ostrzałów w kierunku sił ukraińskich - powiedział rzecznik RBNiO Andrij Łysenko. Prezydent Rosji Władimir Putin zarzucił z kolei niewymienionym z nazwy krajom zachodnim, że rozpętały kryzys na Ukrainie, by - jak to ujął - reanimować NATO. Oświadczył, że zapadły decyzje o zwiększeniu sił NATO w Europie Wschodniej i że Rosja weźmie to pod uwagę, podejmując kroki dotyczące jej bezpieczeństwa.
Autor: mtom / Źródło: PAP