Pomimo oficjalnych zapowiedzi rosyjskiego wojska, że do końca 2014 roku na Morze Czarne trafi pierwszy od dekad nowy okręt podwodny, skończyło się tylko na słowach. To, o czym wcześniej spekulowaliśmy, teraz jest pewnością. Okręt Noworosyjsk może zdoła dotrzeć na Krym w tym roku. Problem w tym, że baza dla nowych okrętów będzie gotowa najwcześniej w 2017 roku.
Rosyjska flota zamówiła łącznie sześć nowych okrętów projektu 636, nazywanych przez NATO Kilo, a przez Rosjan Warszawianka. Wszystkie buduje Stocznia Admiralicji w Sankt Petersburgu i wszystkie mają trafić do Floty Czarnomorskiej. Obecnie na Morzu Czarnym Rosjanie mają tylko jeden okręt podwodny, o nazwie Alrosa. To starszy wariant Warszawianki, zbudowany w ostatnich latach istnienia ZSRR i nazywany przez Rosjan Halibut (według NATO również Kilo, co komplikuje sprawę). Sześć nowych okrętów podwodnych byłoby potężnym wzmocnieniem Floty Czarnomorskiej. Żadne inne państwo na tym akwenie nie ma porównywalnego potencjału.
Żonglowanie terminami
Problem w tym, że podobnie jak niemal wszystkie rosyjskie programy zbrojeniowe, również budowa nowych Warszawianek charakteryzuje się dużym rozdźwiękiem pomiędzy oficjalnymi deklaracjami władz a rzeczywistością. Jeszcze w 2014 roku przedstawiciele floty zapewniali, że nie tylko Noworosyjsk, ale też kolejny okręt, o nazwie Rostow nad Donem, trafią do służby przed 2015 rokiem.
Pisaliśmy wówczas, że deklaracja o wejściu do służby przed 2014 jest chwytem propagandowym, bez możliwości rzeczywistej realizacji. Najnowsze doniesienia z Rosji to potwierdzają. Noworosyjsk wcielono do służby we Flocie Czarnomorskiej teoretycznie jeszcze w sierpniu. Jednak dwa miesiące po ceremonii w Sankt Petersburgu okręt wyruszył na Daleką Północ do bazy Polarnyj opodal Murmańska, gdzie rozpoczęto oficjalne próby. Okręt nadal tam jest i nie ma żadnych informacji, aby od jesieni wypływał w morze.
Jak twierdzi autor specjalistycznego bloga poświęconego rosyjskiej flocie - 7 Feet Beneath the Keel, zaskakująca cisza jest spowodowana tym, że na pokładzie Noworosyjska wystąpiły "poważne problemy". Okręt ma wymagać powrotu do macierzystej stoczni w Sankt Petersburgu na naprawy. Powołuje się na prywatne źródło informacji i trudno zweryfikować to doniesienie.
Niezależnie od tego, czy na pokładzie okrętu doszło do awarii, czy nie, to znajduje sie on kilka tysięcy kilometrów od Morza Czarnego. Do Floty Czarnomorskiej może trafić, jeśli wszystko będzie szło bezproblemowo, w połowie roku.
Podobnie wyglądają sprawy z Rostowem nad Donem, który teoretycznie też jest już wykazywany w składzie Floty Czarnomorskiej. Przyjęto go do służby 30 grudnia. Tymczasem okręt nie wyruszył jeszcze w dziewiczy rejs ze stoczni Admiralicji. Do faktycznego wejścia do służby jeszcze bardzo daleko. Być może uda się Rosjanom do tego doprowadzić do końca tego roku.
Baza w powijakach
Dodatkowym problemem jest to, że nowe okręty nie mają jeszcze właściwie dokąd płynąć. W Sewastopolu będą mogły bazować jedynie prowizorycznie, bo brakuje odpowiednich nabrzeży, urządzeń (np. do ładowania baterii czy napełniania zbiorników sprężonego powietrza) oraz koszar dla załóg. Dla sześciu Warszawianek jest szykowane miejsce w Noworosyjsku. Według pierwotnych planów prace w tamtejszej modernizowanej i rozbudowywanej bazie morskiej miały się właśnie zbliżać do końca. Jednak już jesienią 2014 roku dowódca Floty Czarnomorskiej admirał Aleksandr Witko poinformował wizytującego Noworosyjsk Władimira Putina, że prace zakończą się jednak pod koniec 2016 roku. Według już tegorocznej informacji Południowego Okręgu Wojskowego nastąpi to jednak o rok później. Wszystko to dobitnie dowodzi, że nowe rosyjskie okręty podwodne na Morzu Czarnym pojawią się w większej liczbie i z odpowiednim zapleczem dopiero gdzieś po 2016 roku. Nie przeszkadza to jednak oficjalnym deklaracjom, że Noworosyjsk i Rostow nad Donem już wcielono do Floty Czarnomorskiej. Przez pomyłkę, lub celowo, taki stan został nawet odnotowany na Wikipedii.
Cicha śmierć
Warszawianki to średniej wielkości konwencjonalne okręty podwodne. Ich pierwotna wersja określana jako projekt 877 Halibut została zaprojektowana na przełomie lat 70. i 80. w ZSRR. Na potrzeby floty radzieckiej zbudowano kilkanaście sztuk. Produkcję przerwano po rozpadzie ZSRR. Uprzednio jeden okręt w wersji eksportowej sprzedano Polsce. Służy w Marynarce Wojennej RP do dzisiaj jako ORP Orzeł.
Okręty projektu 877, a po modyfikacjach projektu 636, okazały się jednym z największych hitów eksportowych rosyjskich stoczni. Dla zagranicznych kupców zbudowano niemal 30 jednostek - więcej niż na potrzeby własnej floty. Teraz Rosjanie po raz pierwszy od dwóch dekad produkują je na własny użytek.
Okręty zbiorczo określane przez NATO jako Kilo są uznawane za bardzo udane w swojej klasie. Bardzo dobrze sprawdzają się w działaniach na relatywnie płytkich wodach przybrzeżnych. Są ciche i trudne do namierzenia. Rosyjskie media lubią je określać "czarnymi dziurami w oceanach", powołując się na opinię niesprecyzowanego oficera US Navy.
Autor: mk//gak / Źródło: tvn24.pl, "7 Feet Beneath the Keel"
Źródło zdjęcia głównego: admship.ru