Ojciec trzyletniego Aylana Kurdiego, którego ciało wyrzucone na brzeg morza znalazło się na słynnym zdjęciu, kierował łodzią w momencie, gdy zatonęła wraz z jego rodziną - przekazała agencja prasowa Reuters, powołując się na innych uchodźców obecnych wówczas na pokładzie. Ich zeznania różnią się od relacji samego Abdullaha Kurdiego, który mówił mediom, że inny człowiek kierował łodzią.
Abdullah Kurdi nie tylko sterował łodzią, ale także był tym, który zorganizował tragiczną w skutkach podróż - przekazał jeden ze współpasażerów, do których dotarł Reuters.
Ojciec Aylana miał wpaść w panikę i zwiększyć prędkość łodzi z uchodźcami, kiedy w drodze do Grecji uderzyła w nich duża fala. Tak twierdzą Ahmed Hadi Jawwad i jego żona - uchodźcy z Iraku, którzy w tej katastrofie stracili 11-letnią córkę i 9-letniego syna. Jak przekazała agencja Reuters, ich słowa potwierdził trzeci współpasażer, 22-letni Irakijczyk Amir Hader.
Niezależnie od tych trzech osób, także jeszcze inna Irakijka, Zainab Abbas, powiedziała w australijskiej telewizji, że to ojciec Aylana kierował łodzią.
Zmyślona historia?
W zeszłym tygodniu pochodzący z Syrii Abdullah Kurdi odmówił przyjęcia kanadyjskiego paszportu i powrócił do ojczyzny z ciałami żony, 3-letniego Aylana i jego 5-letniego brata Gulipa. Twierdził wówczas, że inna osoba kierowała łodzią.
Ojciec Aylana mówił, że po wypłynięciu, mniej więcej 500 metrów od brzegu, łódź, na której znajdowała się jego rodzina, zaczęła nabierać wody, a potem tonąć. - Dłonie dzieci wymsknęły mi się z rąk. Wszyscy starali się uciec, nie mogłem nic zrobić - opowiadał.
- Ta historia jest nieprawdziwa. Nie wiem, co skłoniło go do kłamstwa, może strach - zastanawiał się Jawwad, który w piątek w Bagdadzie rozmawiał z dziennikarzami agencji Reuters. - Kierował tą łodzią od wypłynięcia do momentu zatonięcia - dodał.
Irakijczyk mówił, że Kurdi podpłynął do nich po zatonięciu łodzi i błagał, by nie mówili nikomu, co się wydarzyło. Jego żona potwierdziła tę wersję.
Jawwad powiedział ponadto, że osobą, która skontaktowała go z przemytnikami, był niejaki Abu Hussein. Ów mężczyzna zdradził mu, że to Kurdi zorganizował podróż. Agencja Reuters nie była w stanie skontaktować się z Husseinem.
Ojciec zaprzecza
Abdullah Kurdi zaprzeczył doniesieniom irackich współpasażerów.
- Myślałem o tym, żeby kierować łodzią, ale nie zrobiłem tego. To są wszystko kłamstwa - powiedział dziennikarzom brytyjskiego dziennika "The Daily Mail".
- Gdybym był przemytnikiem ludzi, to czemu umieściłbym własną rodzinę na pokładzie tej samej łodzi, co obcych ludzi? Zapłaciłem przemytnikom tę samą kwotę - tłumaczył gazecie.
- Wiem, że na pokładzie łodzi była jeszcze rodzina z Iraku, która straciła [w tej katastrofie - red.] dwoje dzieci, chłopca i dziewczynkę. Nie wiem czemu Zainab mówi, co mówi - dodał.
W wypowiedzi dla kurdyjskiego portalu Rudaw.net, ojciec Aylana obwiniał o katastrofę tureckiego przemytnika, ale nie podał jego nazwiska.
Do tragedii na Morzu Egejskim doszło 2 września. Tego dnia morze wyrzuciło na plażę w tureckim kurorcie Bodrum ciała imigrantów, którzy próbowali dopłynąć do greckiej wyspy Kos. Poprzedniej nocy wypłynęli na dwóch łodziach z niewielkiej wioski Akyarlar na Półwyspie Bodrum.
Zginęło najprawdopodobniej 12 osób z 23, które dwiema małymi łódkami próbowały dopłynąć na Kos. Wśród nich - trzyletni Aylan Kurdi, którego zdjęcie obiegło świat.
Autor: fil/tr / Źródło: Reuters, The Telegraph