Oddała umierającemu synowi nerkę. Wyrzucili ją z pracy

 
Poświęcenie dla syna kosztowało Amerykankę pracęwikipedia.org/sxc.hu

Claudia Rendon z Filadelfii na własnej skórze przekonała się, jak bezwzględny potrafi być pracodawca. We wtorek dowiedziała się, że wyrzucono ją z pracy po tym, gdy oddała nerkę swojemu umierającemu synowi.

Rendon nie wahała się ani chwili, gdy lekarze orzekli, że jej syn, by żyć, pilnie potrzebuje transplantacji nerki. Postanowiła zostać dawcą.

Jednak okazało się, że już wcześniej wykorzystała cały przysługujący jej na ten rok urlop. Wolne brała, gdy zmarli jej matka i wuj, a ojciec zachorował na białaczkę.

- Wszystko zwaliło się na raz. Czułam, że najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła przez ten cały rok było to, że Bóg dał mi błogosławieństwo oddania nerki mojemu synowi - powiedziała kobieta.

Wyrzucona

Tuż przed tym, gdy Rendon poszła do szpitala na przeszczep, pracodawca kazał jej podpisać dokument stwierdzający, że stanowisko pracy nie będzie na nią czekać. Gdy po przeszczepie czuła się na tyle dobrze, że mogła wrócić do swoich obowiązków, pracodawca poinformował ją, że już zatrudnił kogoś na jej miejsce.

Przedstawiciel firmy, w której pracowała kobieta powiedział, że zwolnienie było zgodne z prawem, bo przedsiębiorstwa zatrudniające mniej niż 50 osób nie podlegają przepisom Family Medical Leave Act. (Ustawa ta pozwala pracownikowi wziąć do 12 tyg. bezpłatnego zwolnienia w wypadku choroby swojej lub członka rodziny bez obawy o utratę stanowiska - red.).

Prawo prawem, przyzwoitość przyzwoitością. Syn Rendon uważa, że pracodawca postąpił bezdusznie. - Ona najnormalniej w świecie uratowała mi życie. Kto inny może powiedzieć, że mama dała mu życie dwa razy? - mówi.

Źródło: FOX News

Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org/sxc.hu