Ocaleni z Lampedusy podejrzani o nielegalną imigrację


Uchodźcy z Afryki, głównie z Somalii i Erytrei, którzy ocaleli z czwartkowej katastrofy statku u brzegów wyspy Lampedusa, zostaną objęci śledztwem jako podejrzani o nielegalną imigrację - podały włoskie media, powołując się na prokuraturę.

W katastrofie statku, który zatonął w rezultacie pożaru na pokładzie, zginęło być może nawet 300 imigrantów. Ocalało 155 osób. Wielu z nich udzielono pomocy medycznej. Według relacji rozbitków na pokładzie statku było ponad 450 osób. Każda z nich zapłaciła co najmniej 1500 dolarów przemytnikom ludzi, którzy zorganizowali rejs z wybrzeży Libii. Dotychczas ratownicy wydobyli z morza 120 ciał. Dotarcie do pozostałych ofiar, znajdujących się na pokładzie zatopionego wraku i pod nim, utrudniają złe warunki pogodowe i wzburzone morze.

Nielegalna imigracja to przestępstwo

Na mocy ustawy przyjętej przed kilkoma laty we Włoszech z inicjatywy prawicy nielegalna imigracja jest uznawana za przestępstwo. Najwyższa przewidziana za nią kara to grzywna w wysokości 5 tysięcy euro. Prokuratura wyjaśniła, że wszczęcia śledztwa wymagają przepisy. Premier Erico Letta ogłosił, że ofiarom katastrofy zostanie pośmiertnie przyznane włoskie obywatelstwo. Burmistrz Rzymu Ignazio Marino poinformował, że 155 ocalonych otrzyma gościnę w Wiecznym Mieście. Premier Francji Jean-Marc Ayrault powiedział w sobotę, że jak najszybciej powinno dojść do spotkania przedstawicieli państw europejskich w celu znalezienia "właściwej odpowiedzi" na tragedię, jaka rozegrała się w pobliżu Lampedusy. Europejscy politycy muszą "znaleźć właściwą odpowiedź, współczucie nie wystarczy" - zaznaczył.

Bezradne władze?

Tragiczne wydarzenia na Lampedusie, będącej od lat celem napływu tysięcy uchodźców z Afryki, na nowo wywołały we Włoszech polityczną dyskusję na temat polityki imigracyjnej. Włochy są bezradne wobec problemu napływu uchodźców drogą morską. Podczas gdy środowiska radykalnej lewicy zarzucają władzom bezradność i brak wystarczającej reakcji, te odpowiadają, że za tym exodusem stoją zorganizowane grupy przemytników ludzi, którzy wysyłają ich drogą morską do Europy z wybrzeży północnej Afryki, pobierając od każdego oszczędności całego życia. Napływ ten powstrzymano w ostatnich latach tylko raz, gdy na krótko weszło w życie porozumienie zawarte przez rząd Silvio Berlusconiego z ówczesnym przywódcą Libii Muammarem Kadafim o patrolowaniu wybrzeży tego kraju. Wraz z wybuchem wojny domowej w Libii uchylono przepisy tego układu. Na poczucie bezradności Włoch nakłada się dominujące w kraju przekonanie, że jest on pozostawiony sam sobie. Władze w Rzymie krytykują europejskich partnerów i samą Unię za to, że nie uczestniczą w rozwiązaniu problemu.

Autor: rf//gak / Źródło: PAP