Rosja postawiła na swoim - obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie nie wjadą do Osetii Południowej. Moskwa nie zgodziła się na przedłużenie mandatu OBWE w Gruzji.
Osią sporu między OBWE a Kremlem było przedłużenie mandatu misji w Gruzji, która była tam od 1992 r. i nadzorowała m.in. rozejm między rządem w Tbilisi a separatystami z Osetii Południowej.
Do czasu wojny rosyjsko-gruzińskiej obserwatorzy mieli otwarty wstęp na teren zbuntowanej republiki. Jednak wraz z wybuchem walk Rosjanie zakazali wjazdu pracownikom OBWE na teren Osetii. Mimo obietnic Moskwa nie zniosła go też po zakończeniu działań wojennych.
W zamian za to Kreml, który od kilku lat paraliżuje prace OBWE, proponował stworzenie nowej, oddzielnej misji OBWE - wyłącznie do Osetii Południowej. Zgoda Organizacji na takie rozwiązanie oznaczałoby jednak de facto uznanie separatystów przez państwa członkowskie.
OBWE nie mogło zgodzić się na dyktat Moskwy
W proponowanym statucie misji znalazły się bowiem odniesienia sugerujące, że Cchinwali jest podmiotem międzynarodowym. Na takie rozwiązanie nieuznające Abchazji i Osetii Południowej państwa-członkowie Organizacji nie mogły się zgodzić.
Tym samym 31 grudnia wygasa mandat Organizacji na prowadzenie gruzińskiej misji, a obserwatorzy wracają do domu, poinformowała fińska prezydencja OBWE. Finowie dodali, że sprzeczności między Organizacją a Moskwą okazały się nie do przezwyciężenia.
Źródło: tvn24.pl, PAP