Jak informuje Biały Dom, prezydent Barack Obama zaprosił do siebie na sobotę Dalajlamę XIV, duchowego przywódcę Tybetu. Chiny ostro protestują.
- Zdecydowanie sprzeciwiamy się jakimkolwiek spotkaniom zagranicznych osobistości rządowych z Dalajlamą - oświadczył rzecznik chińskiego MSZ Hong Lei. Wezwał rząd USA, aby "nie ingerował w wewnętrzne sprawy Chin". Poinformował ponadto, że ambasada Chin w Waszyngtonie złożyła oficjalny protest w tej sprawie.
Daljlama kończy właśnie 10-dniową wizytę w Waszyngtonie. Spotkał się już z przywódcami Kongresu, w tym z republikańskim spikerem Izby Reprezentantów Johnem Boehnerem oraz przywódczynią mniejszości demokratycznej w tej Izbie Nancy Pelosi. Już wtedy Pekin ostrzegał USA, aby nie mieszały się w jego sprawy wewnętrzne.
W tle dolary
Sobotnie spotkanie Obamy z dalajlamą odbędzie się nie w Gabinecie Owalnym, w którym prezydent przyjmuje przywódców innych państw, ale w Gabinecie Map i będzie zamknięte dla mediów. Według źródeł w administracji, tematem rozmowy będzie sprawa Tybetu.
"Prezydent podkreśli jego stałe poparcie dla dialogu miedzy przedstawicielami Dalajlamy i rządu chińskiego w celu przezwyciężenia dzielących ich różnic" - głosi komunikat Białego Domu.
Zdecydowanie sprzeciwiamy się jakimkolwiek spotkaniom zagranicznych osobistości rządowych z Dalajlamą Stanowisko Chin
Chiny zajęły Tybet w 1950 i od tego czasu rządzą tam żelazną ręką. Oskarżają Dalajlamę o podsycanie tendencji separatystycznych w Tybecie i dążenie do oderwania go od Chin.
W tle czają się wielkie pieniądze. Wizyta Dalajlamy odbywa się w wyjątkowo delikatnym okresie negocjacji między rządem USA i przywódcami Kongresu w sprawie zwiększenia limitu długu publicznego ponad poziom 14,3 biliona dolarów. Chiny są największym wierzycielem USA posiadając amerykańskie obligacje rządowe na sumę ponad 1 biliona dolarów.
Źródło: PAP, Reuters