O nowych wstrząsach w południowo zachodnich Chinach poinformowało w sobotę amerykańskie centrum geologiczne (USGS). Trzęsienie o sile 6,1 w skali Richtera nastąpiło na granicy prowincji Syczuan i Gansu.
Według pierwszych informacji nowe wstrząsy nie spowodowały ofiar śmiertelnych ani szkód.
Wskutek kataklizmu śmierć poniosło już 29 tys. osób, a blisko 5 mln straciło dach nad głową. Chińskie władze szacują jednak, że liczba ofiar śmiertelnych może sięgnąć 50 tys.
Trzęsienie ziemi o sile 7,9 stopni Richtera było najtragiczniejszą katastrofą sejsmiczną w Chinach od 32 lat. W 1976 roku od wstrząsów w mieście Tangshan w prowincji Hebei, na północy kraju, zginęło według oficjalnych danych około 250 tys. osób.
Rząd chiński podał w sobotę, że trzęsienie ziemi dokonało spustoszeń na obszarze około 100 tys. kilometrów kwadratowych. 4,8 miliona osób straciło dach nad głową.
Telewizja CCTV podała w sobotę, że z całego świata "napływa deszcz ofert pomocy humanitarnej", której wartość już przekroczyła 293 miliony euro.
114 godzin pod gruzami
Nadal służby ratunkowe wydobywają spod gruzów żyjące osoby. Po 144 godzinach w okręgu Wenchuan nieopodal epicentrum odnaleziono żywego niemieckiego turystę - powiadomiła w sobotę agencja Xinhua. Chińskie media informują również o 10-letniej dziewczynce, uratowanej w piątek wieczorem po 100 godzinach spędzonych w rumowisku szkoły, również w regionie Wenchuan.
Ogółem w piątek - cztery dni po trzęsieniu ziemi - służbom ratunkowym udało się wydobyć z gruzów 163 żywych ludzi - donoszą w sobotę chińskie media.
- Choć czas, dający największe szanse uratowania ludzi - pierwsze 72 godziny po trzęsieniu - już przeminął, ratowanie istnień ludzkich wciąż pozostaje priorytetem - apelował w piątek do ratowników chiński prezydent Hu Jintao.
Nowe zagrożenie
Chińskie media poinformowały w sobotę o zagrożeniu powodziowym i ewakuacji tysięcy ludzi z rejonów dotkniętych katastrofalnym trzęsieniem ziemi w środkowych Chinach. Agencja prasowa Xinhua precyzowała, że położone w okręgu Beichuan jezioro "w każdej chwili może wystąpić z brzegów". Komunikat władz zalecał ludności przemieszczenie się w położone wyżej rejony. W akcji ewakuacyjnej bierze udział wojsko.
Urzędnicy jednocześnie sprawdzają, jak spuścić nadmiar wody z leżącego między dwoma wzniesieniami jeziora Haizi. Nie wiadomo, co spowodowało nagły przybór wody.
Źródło: PAP, tvn24.pl