Nowe nagranie katastrofy w Kanadzie. "Oni nie zaciągnęli hamulców"

Aktualizacja:

Śledczy badający katastrofę pociągu w kanadyjskiej miejscowości Lac-Megantic zaklasyfikowali ją jako zdarzenie kryminalne. Oznacza to, że nie był to niezawiniony wypadek. Szef kolejowej firmy oświadczył, że do tragicznej w skutkach katastrofy doszło, ponieważ obsługa nie zaciągnęła ręcznych hamulców.

Skład liczący 72 wagony-cysterny z ropą stoczył się po pochyłym torze na odcinku od Nantes do Lac-Megantic i jadąc z dużą prędkością wykoleił się na łuku w centrum tej drugiej miejscowości.

Kanadyjska policja zwiększyła do 60 liczbę osób zabitych i zaginionych w wielkiej eksplozji rozlanego paliwa i pożarze. Potwierdzonych przypadków śmierci jest 15, ale wszystko wskazuje na to, że nie żyje także kilkadziesiąt pozostałych.

Mały pożar z tragicznym skutkiem

Prowadzący dochodzenie ws. wypadku z 6 lipca uznali obecnie, iż mają dość informacji, aby zakwalifikować go jako zdarzenie kryminalne. Wszystko wskazuje bowiem na to, że pociąg ruszył w niekontrolowany sposób w wyniku działań ludzi, a nie z "niewyjaśnionych przyczyn". Praprzyczyną tragedii prawdopodobnie był mały pożar, który wybuchł tuż przed północą 5 lipca w jednej z pięciu lokomotyw pociągu, kiedy stał na stacji w Nantes. Wezwani na miejsce strażacy zgodnie ze swoimi procedurami wyłączyli jedną z pięciu lokomotyw, które maszynista zostawił włączone na nocny postój, aby dostarczała sprężonego powietrza do hamulców składu. Strażacy szybko ugasili pożar i wezwali na miejsce ludzi z linii "Montreal, Maine and Atlantic", do której należał pociąg. Ratownicy twierdzą, że odjechali po zapewnieniu tych ostatnich, że pociąg jest bezpiecznie zahamowany. Technicy niedługo później również odjechali. Według śledczych, pociąg nie był jednak odpowiednio zabezpieczony i po chwili ruszył w swoją ostatnią trasę. Ostatecznie wagony z ropą oderwały się od lokomotyw i jeszcze szybciej popędziły w kierunku Lac-Megantic.

Maszynista zawieszony

Szef kolejowej firmy holdingowej Rail World Inc., Edward Burkhardt, oświadczył w środę, że do tragicznej w skutkach katastrofy pociągu w kanadyjskiej prowincji Quebec doszło, ponieważ obsługa nie zaciągnęła ręcznych hamulców.

- Nie sądzę, żeby ktoś z personelu zwolnił hamulce. Oni nie zaciągnęli hamulców - powiedział Burkhardt. Dodał, że w obowiązkach zawieszony został maszynista tego pociągu. Ów maszynista zeznał, że zaciągnął 11 ręcznych hamulców, ale "sądzimy, że to nieprawda" - oświadczył Burkhardt. - Początkowo mu uwierzyliśmy, ale teraz nie wierzymy - dodał.

Poszukiwania zwłok trwają

Eksplozja części wagonów i następny silny pożar zniszczył znaczną część centrum miasta, rujnując 30 budynków. Za zaginione uznaje się około 50 osób, z czego dotychczas odnaleziono zwłoki 15. Śledczy przestrzegają, że pozostałych mogą nie znaleźć, bowiem mogły ulec całkowitemu spaleniu w bardzo intensywnym pożarze ropy. Niemal jedna trzecia mieszkańców miasteczka, łącznie około dwa tysiące osób, została ewakuowana. Wielu z nich już wróciło do domów, ale część nadal mieszka w prowizorycznych schroniskach. Wielu z nich puszczają już nerwy i doszło do przepychanek z policją.

Autor: mk//gak / Źródło: reuters, pap