Rosyjskie ministerstwo obrony podjęło salomonową decyzję. Rozstrzygnęło trwający od wielu lat zażarty spór o to, jaką bronią będą się posługiwać żołnierze w najbliższych dekadach. Zamiast wybierać jeden model karabinka szturmowego, zaakceptowano dwa. Jeden jest rozwinięciem legendarnego "kałasza", drugi nową konstrukcją.
Decyzję rosyjskie ministerstwo obrony podjęło w okresie świątecznym (polskim, w Rosji święta rozpoczną się dopiero niebawem). Przeminęła bez większego echa, ale jej efektem będzie to, jak przez kolejne dekady będzie wyglądał przeciętny rosyjski żołnierz. W najbliższych latach może on pozbyć się, po raz pierwszy od lat 40. ubiegłego wieku, powszechnie znanego i charakterystycznego "kałasza".
Dwa zamiast jednego
Rosyjskie ministerstwo obrony zdecydowało nie wybierać jednego modelu nowego karabinka szturmowego, czyli podstawowej broni wszystkich żołnierzy Rosji. W zamian ogłoszono, że próby państwowe zdał zarówno AEK-971 z fabryki im. W.A. Diegtariowa (ZID), jak i AK-12 z fabryki Iżmasz (koncern Kałasznikow). Na początku 2015 roku oba karabinki mają trafić do wybranych oddziałów na dalsze próby. Z oświadczenia ministerstwa obrony wynika, że różne rodzaje sił zbrojnych będą mogły same wybierać, który z karabinków wolą. Rosyjscy specjaliści spekulują, że potrzebujące masowej i względnie taniej broni wojska lądowe wybiorą AK-12, a np. elitarne wojska powietrznodesantowe czy piechota morska - droższy AEK-971. W teorii pozwoli to poszczególnym rodzajom sił zbrojnych wybrać taką broń, która najlepiej odpowiada ich wymaganiom. Oba karabinki strzelają identycznymi nabojami i mają takie same magazynki, więc nie będzie problemu z niepasującą amunicją na polu walki.
Dla każdego coś odpowiedniego
Wybór dwóch karabinków zamiast jednego to dość karkołomne rozwiązanie, w wyniku którego Rosja nie będzie miała zunifikowanego uzbrojenia żołnierzy. Zwiększy to ogólne koszty produkcji i utrzymania. Pozwoli jednak utrzymać na powierzchni mający poważne problemy finansowe koncern Kałasznikow z AK-12, który przez długi czas w ogóle nie był brany pod uwagę w konkursie na nowy karabinek. Poszukiwania nowej broni osobistej dla rosyjskiego żołnierza trwają od czasów ZSRR. Już w latach 80. uznano, że karabinek AK-74 (modyfikacja legendarnego AK-47, popularnie zwanego kałasznikowem od nazwiska głównego konstruktora) trzeba wymienić. Wojsko chciało dostać broń tak samo niezawodną, prostą i tanią, ale jednocześnie celniejszą, broń spod znaku Kałasznikowa słynie bowiem z braku precyzji. Wysoko postawiona poprzeczka i rozpad ZSRR spowodowały, że poszukiwania praktycznie zamarły na ponad dekadę. W zamian na początku lat 90. wdrożono do produkcji zmodernizowany AK-74 oznaczony literą M, który obecnie jest podstawowym karabinkiem wojska Rosji.
Siła legendy
Prace nad nową bronią wznowiono pod koniec minionej dekady. Fabryka Iżmasz postawiła na swoją legendę - kałasznikowa - i oferowała najpierw jeszcze poważniej zmodyfikowany AK-74M pod oznaczeniami AK-10x (od 101 do 108). Wojsko odrzuciło tą propozycję, bo chciało czegoś nowego, a nie nowej wersji starego. Mająca potężne wpływy w Moskwie fabryka Iżmasz zdołała jednak wmusić siłom zbrojnym pewną ilość swoich karabinków. Nie zostały jednak zakupione masowo. Następnie Iżmasz zaoferował kolejny karabinek AK-12, który wojsko również potraktowało sceptycznie. Następcom Kałasznikowa wyrósł w międzyczasie silny rywal w postaci zakładów ZID, które zaoferowały swoją autorską konstrukcję AEK-971. Ta broń zyskała silne poparcie wśród wojskowych i przez pewien czas była traktowana jako jedyna odpowiadająca wymogom rosyjskiego programu "żołnierza przyszłości - Ratnik". Silny lobbing Iżmaszu, chęć utrzymania fabryki przy życiu wobec problemów finansowych wywołanych sankcjami zachodnimi (zakład zarabiał duże pieniądze na eksporcie do USA) i legenda kałasznikowa zrobiły jednak swoje. AK-12 i AEK-971 zostały potraktowane jako równe.
Autor: mk//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | Witalij Kuźmin