To były "miłe kolacje, nieskazitelne pod względem moralności i elegancji" - tak Silvio Berlusconi nazwał przyjęcia z udziałem młodych kobiet, które odbywały się w jego rezydencjach, a z których nagrania ujawniły włoskie media. Premier Włoch udzielił wywiadu plotkarskiemu tygodnika "Chi", którego wydawcą jest... należący do niego samego koncern.
Skandal wokół Berlusconiego wybuchł, kiedy światło dzienne ujrzały informacje dotyczące imprez, jakie organizował w swoich willach w Rzymie i na Sardynii. W przyjęciach tych miały uczestniczyć młode kobiety, w tym prostytutki.
Głośnym echem odbiła się też domniemana przyjaźń Berlusconiego z 18-letnią dziewczyną.
Sami poważni ludzie
- Nigdy nie zaprosiłem świadomie do mojego domu osób mało poważnych - powiedział szef włoskiego rządu w wywiadzie. Zapewnił też, że nigdy nie utrzymywał relacji z nieletnimi. W jego rezydencjach miały się odbywać jedynie "miłe kolacje, nieskazitelne pod względem moralności i elegancji".
Berlusconi odniósł się także do krytyki jego osoby ze strony katolickiego dziennika "Avvenire". - Także oni wpadli w pułapkę kalumnii przeciwko mnie biorąc za prawdziwe fałszywe informacje - stwierdził polityk.
"Trzydzieści lat to nie jeden dzień"
- Trudno przyjąć do wiadomości to, że po trzydziestu latach wiele zmieniło się w życiu, zwłaszcza jeśli przeżyło się prawdziwą historię miłości - powiedział premier Włoch o swoim rozwodzie z żoną Veroniką.
Podkreślił przy tym, że "trzydzieści lat to nie jest jeden dzień". Berlusconi wypowiedział się także na temat samych zdjęć z jego rezydencji, jakie ukazały się we włoskich gazetach. Zdaniem polityka takie fotografie to zwykłe przestępstwo, naruszenie prywatności, które powinno być karane.
Źródło: PAP, TVN24