Pracujący w Niemczech jako pielęgniarz osób starszych 38-letni Polak Grzegorz W. został skazany we wtorek przez Sąd Krajowy w Monachium na karę dożywotniego pozbawienia wolności za zabójstwo trzech swoich podopiecznych. Mężczyzna swoim ofiarom wstrzykiwał śmiertelne dawki insuliny.
Prokuratorzy przekonywali sąd w Monachium, że Grzegorz W. dokonał większej liczby morderstw. 38-letni Polak, który w Niemczech pracował jako opiekun osób starszych, był oskarżony o sześć zabójstw, ale sąd ostatecznie uznał dowody w przypadku trzech z nich. Z uwagi na wyjątkowy ciężar popełnionych czynów skazany nie może praktycznie liczyć na przedterminowe zwolnienie po odsiedzeniu 15 lat kary. Gdyby nawet do tego doszło, zostałby umieszczony na resztę życia w areszcie prewencyjnym.
"We krwi mężczyzny zmierzono ekstremalnie niski poziom cukru"
Do odkrycia pierwszego przestępstwa doszło w momencie, gdy pielęgniarz zgłosił śmierć swojego 87-letniego pacjenta. Lekarz, który przyjechał na miejsce, zobaczył na ciele zmarłego ślady po zastrzykach i wezwał policję, która rozpoczęła śledztwo. - Specjaliści z medycyny sądowej stwierdzili, że doszło do morderstwa, ponieważ we krwi mężczyzny zmierzono ekstremalnie niski poziom cukru. To było przyczyną zgonu - wyjaśniał Josef Wimmer z monachijskiej policji.
Pacjent nie chorował na cukrzycę, dlatego policja zaczęła podejrzewać, że ktoś celowo obniżył poziom cukru w jego organizmie. - Na początku nie podejrzewaliśmy, że on [pielęgniarz - przyp. red.] ma coś wspólnego ze śmiercią. Wszystko wyjaśniło się, gdy bliscy ofiary oskarżyli go o kradzież. W jego rzeczach osobistych znaleźliśmy insulinę, karty płatnicze i pieniądze należące do zmarłego - przekazał funkcjonariusz monachijskiej policji.
Grzegorz W. dysponował insuliną, gdyż w przeciwieństwie do swych ofiar jest cukrzykiem. W trakcie procesu odmówił składania zeznań, ale w ostatnim słowie przeprosił rodziny ofiar i wyraził skruchę. - To, co uczyniłem, było bardzo brutalne i pozostaje brutalne - powiedział.
Jak informuje AFP, jedna z ofiar chwilę przed śmiercią określiła Grzegorza W. jako "diabła". Polak w dzieciństwie przebywał w ośrodkach wychowawczych, a jako osoba pełnoletnia był skazywany za drobne przestępstwa. Bawarski Bayerischer Rundfunk poinformował z kolei, że Grzegorz W. wykształcił się w Polsce jako ślusarz, ale nie mógł znaleźć pracy. Żeby znaleźć pracę w Niemczech, przeszedł przyspieszony kurs pielęgniarstwa. Za granicą pracował jako pielęgniarz w 69 placówkach.
Źródło: PAP, BBC