"Niefortunny" rosyjski raport podważa wyniki referendum na Krymie

Rosjanie anektowali półwysep krymski, przywołując fałszywe wyniki referendum?Shutterstock

Frekwencja w referendum na Krymie wyniosła 30 proc., a nie 83 proc. jak podawano oficjalnie, a zaledwie połowa z uczestników, czyli w sumie 15 proc. obywateli Krymu, głosowała za przyłączeniem półwyspu do Rosji? Taka informacja pojawiła się na stronie Rady ds. Praw Człowieka przy prezydencie Federacji Rosyjskiej. I niemal natychmiast zniknęła.

Jak czytamy na stronach "Forbesa", notka z takimi wynikami referendum zniknęła tak szybko, "jakby była toksycznym radioaktywnym odpadem". O całej sprawie pisała zaś m.in. "Ukraińska Prawda".Nie ma informacji, by ktokolwiek całą sprawę oficjalnie skomentował.Jak podawał w marcu tuż po referendum szef komisji Rady Najwyższej Krymu ds. referendum Michaił Małyszew, w referendum miało wziąć udział 83,1 proc. obywateli Krymu. Za jego przyłączeniem do Rosji opowiedziało się zaś 96,8 głosujących.Władze w Kijowie uznały referendum za nielegalne, ale krótko po nim Rosja dokonała aneksji półwyspu, powołując się m.in. na wyniki głosowania, a więc wolę mieszkańców Krymu.

Tymczasem, według dokumentu, który zawisł na rosyjskich stronach głosowało zaledwie 30 proc. Krymczan, a tylko połowa z nich chciała aneksji.

"Ludzie Putina ściągnęli ten 'raczej niefortunny' raport ze strony Rady ds. Praw Człowieka przy prezydencie Rosji, ale członkini rady - Swietłana Gannuszkina - opowiedziała o nim dla [ukraińskiej stacji - red.] Telekanal 24 (...), podkreślając, że krymskie głosowanie 'zdyskredytowało Rosję bardziej, niż mógłby to wymyślić obcy agent'" - czytamy w komentarzu ekonomisty Paula Rodericka Gregory'ego w "Forbesie". Już w połowie kwietnia do mediów wyciekły fragmenty raportu ONZ ws. krymskiego referendum. Zawierały one stwierdzenie, że Rosja sfałszowała głosowanie. Rosjanie mieli też "aktywnie represjonować" osoby sprzeciwiające się aneksji i opowiadające się za pozostaniem w ramach Ukrainy.

W Doniecku Putin "będzie używał tych samych sztuczek"

Jak przypomniał komentator "Forbesa", są plany, zgłaszane przez separatystów, a popierane przez Rosję, by 11 maja powtórzyć referendum - tym razem w obwodzie donieckim (separatyści ogłosili tam powstanie Donieckiej Republiki Ludowej).

"[Putin] Będzie używał tych samych sztuczek, by wyprodukować zapierające dech poparcie dla 'niezależności' i wysoką frekwencję" - czytamy w komentarzu Gregory'ego. Dalej komentator zauważa, że wprawdzie będzie przy donieckim referendum kilku międzynarodowych obserwatorów, ale i tak "Putin liczy na powtórkę swojego Wielkiego Kłamstwa, by przekonać własny lud, sympatyzujących z nim polityków i zachodnią prasę, że ludność wschodniej Ukrainy rzeczywiście chcą się od niej oddzielić".

Na koniec komentarza pada pytanie: "Czy Zachód pozwoli, by znów uszło to Putinowi na sucho?" Można się obawiać scenariusza na "tak", zważywszy, że zaledwie wczoraj szef niemieckiej dyplomacji Frank Walter Steinmeier mówił, że nie przywiązuje wielkiej wagi do referendum w Doniecku. - Referendum 11 maja nie będzie takie ważne, szczególnie jeśli uda się zorganizować wcześniej kolejną konferencję w Genewie - wyjaśnił.

[object Object]
Jacek Czaputowicz o szczycie czwórki normandzkiej w Paryżutvn24
wideo 2/23

Autor: //kdj/zp / Źródło: "Forbes", tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock

Tagi:
Raporty: