W Moskwie zakończyła się wielka parada wojskowa upamiętniająca 63. rocznicę zakończenia II Wojny Światowej. Defilada na Placu Czerwonym miała rozmach przypominający ten z czasów Związku Radzieckiego. Podczas przemówienia prezydent Dmitrij Miedwiediew przestrzegł przed próbami rewidowania granic i łamaniem prawa międzynarodowego.
Pamiętając o weteranach Drugiej Wojny światowej i wszystkich jej ofiarach postaramy się na zawsze zapewnić Rosji bezpieczeństwo. prezydent Rosji Dimitrij Miedwiediew
Świat świętuje razem z Rosją
- Dzisiaj Dzień Zwycięstwa świętują miliony ludzi nie tylko w Rosji, ale także w krajach Wspólnoty Niepodległych Państw i państwach dalekiej zagranicy - powiedział prezydent Dimitrij Miedwiediew podczas moskiewskich uroczystości.
- Im dalej są wydarzenia tamtej strasznej wojny, tym droższe jest nasze odwieczne braterstwo i solidarność - mówił do zgromadzonych na Placu Czerwonym ludzi i milionów rodaków przed telewizorami.
Nigdy więcej powtórek z historii
- Musimy upewnić się, że takie tragedie nigdy się nie powtórzą - powiedział stojący na trybunie honorowej Dimitrij Miedwiediew.
Im dalej są wydarzenia tamtej strasznej wojny, tym droższe jest nasze odwieczne braterstwo i solidarność. prezydent Rosji Dimitrij Miedwiediew
Zwracając się do weteranów wielkiej wojny ojczyźnianej (jak nazywana jest tam II Wojna Światowa od czasów ZSRR), nowy prezydent Rosji zaznaczył, że nie pozwolili rzucić kraju na kolana i dali przyszłym pokoleniom lekcję patriotyzmu.
- Gratuluję wam z głębi serca w dniu wielkiego zwycięstwa, podczas uroczystości która zawsze była i będzie najbardziej narodową i uświęconą, która stała się na zawsze symbolem naszej narodowej jedności - powiedział Miedwiediew.
Podkreślił, że lekcja historii dopinguje dzisiejsze kierownictwo do dalszego rozwijania rosyjskiej armii. - Pamiętając o weteranach Drugiej Wojny światowej i wszystkich jej ofiarach postaramy się na zawsze zapewnić Rosji bezpieczeństwo - stwierdził nowy prezydent Rosji.
Rosja pokazuje ostre kły
na Placu Czerwonym pokazano w piątek sprzęt, który musiał budzić respekt. W paradzie, składającej się z części pieszej, zmechanizowanej i powietrznej uczestniczyło ponad 8 tysięcy żołnierzy.
Swój debiut przed publicznością miały nowoczesne samochody opancerzone zwiadu GAZ-233014 Tygrys, system rakietowy S-300 PS Faworit i rakiety operacyjno-taktyczne Iskander-M.
Oprócz nich ulicami Moskwy przejechały opancerzone BTR-80, wozy bojowe piechoty BMP-3, wozy bojowe desantu BMD-4 Bachcza, samobieżne działa przeciwpancerne Sprut, najnowocześniejsze czołgi T-90, samobieżne haubice Msta-S, rakietowo-artyleryjskie systemy obrony przeciwlotniczej Tunguska, a także systemy rakietowe Tor, Buk i Smiercz.
Zebrani mogli podziwiać też najgroźniejsze w rosyjskim lotnictwie samoloty m.in. myśliwce Su-27 czy śmigłowce Mi-8. Nie zabrakło też najbardziej śmiercionośnej broni - wyrzutni międzykontynentalnych rakiet balistycznych Topol.
Żołnierze Garnizonu Moskiewskiego po raz pierwszy wystąpili w nowych mundurach, zaprojektowanych przez znanego rosyjskiego dyktatora mody Walentina Judaszkina.
Demonstracja siły
Komentatorzy twierdzą, że Rosja po raz kolejny chce pokazać się jako światowe mocarstwo. To samo, które w 1945 roku pokonało Hitlera, co w kontekście rosnącego konfliktu z Guzją ma znaczenie polityczne.
Defiladę po raz pierwszy odbierał nowowybrany prezydent Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew.
Towarzyszył mu premier Władimir Putin - jeszcze w środę prezydent. To on, jeszcze w poprzedniej roli, zapowiadał, że defilada nie będzie "pobrzękiwaniem szabelką", lecz "demonstracją rosnących możliwości Rosji w sferze obrony".
Jednocześnie Kreml zapowiedział 8-letni program modernizacji armii. Ma ona kosztować prawie 200 miliardów dolarów.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24