Najechali na bombę domowej roboty. Polski żołnierz nie żyje

Aktualizacja:
Najechali na bombę domowej roboty. Polski żołnierz nie żyje
Najechali na bombę domowej roboty. Polski żołnierz nie żyje
TVN24
Najechali na bombę domowej roboty. Polski żołnierz nie żyjeTVN24

W Afganistanie zginął Polski żołnierz, kolejnych pięciu jest rannych - poinformowało Ministerstwo Obrony Narodowej. Do tragedii doszło w pobliżu polskiej bazy Giro w okręgu o tym samej nazwie na wschodzie kraju. Pod pojazdem typu Rosomak, którym jechali Polacy eksplodował ładunek wybuchowy domowej roboty.

Polski konwój został zaatakowany ok. godz. 15.30 czasu polskiego; wracał do bazy Giro z Ghzani.

Życie niezagrożone

Zabity Polak to 31-letni saper, plutonowy Marcin Poręba z V pułku inżynieryjnego ze Szczecina. Osierocił kilkuletniego syna.

Czterej ranni żołnierze pochodzą z Bielska Białej, ich stan określa się jako lekki i średni. U piątego - snajpera ze Szczecina - stwierdzono szok pourazowy. MON podkreśla, że życie żadnego z nich nie jest zagrożone.

Jak w programie "24 godziny" powiedział wiceminister obrony Stanisław Komorowski, najciężej ranny żołnierz przeszedł już operację. - Na skutek eksplozji doznał poważnych obrażeń kończyn, tj. połamania kości ud - wyjaśnił.

Rodzina poległego oraz rodziny rannych żołnierzy zostały powiadomione o zdarzeniu oraz objęte wszechstronną opieką.

Kondolencje złożyli już przedstawiciele władz. - Głębokie wyrazy współczucia rodzinie zabitego żołnierza oraz rodzinom rannych w imieniu swoim i premiera złożył minister obrony narodowej Bogdan Klich - poinformował na samym początku programu w TVN24 Komorowski.

"Prymitywna bomba"

I przyznał: To pierwszy polski żołnierz, który zginął w Rosomaku. Z tak potężną eksplozją nie mieliśmy jeszcze do czynienia. Ocenił, że "Rosomak spełnia swoje zadanie w maksymalny sposób" i "nie ma lepszych pojazdów, które lepiej chroniłyby żołnierzy".

Przypomniał też, że transportery opancerzone Rosomak wytrzymywały już wybuchy stukilogramowych ładunków wybuchowych. Dlatego podejrzewa, że ładunek, który wybuchł w Giro mógł ważyć nawet kilkaset kilogramów.

Zazwyczaj takie ładunki są prymitywna bronią, ale najbardziej śmiercionośną w Afganistanie KACPERCZYK

- Zazwyczaj takie ładunki są prymitywna bronią, ale najbardziej śmiercionośną w Afganistanie – dopowiadał podpułkownik Dariusz Kacperczyk z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych. Gość programu "24 godziny" dodał, że do stworzenia bomby wystarczy stara łuska po rakiecie czy wiadro.

Minister obrony narodowej Bogdan Klich powiedział z kolei, że nie ma żadnych danych odnośnie wielkości tego ładunku. Na to pytanie odpowie śledztwo. - Takie ładunki są wykonywane gdzieś w warunkach chałupniczych, niewątpliwie przez fachowców. Są tak przygotowywane, aby ich zdolność rażenia była większa, niż wynika to z samej wielkości materiału wybuchowego - mówił.

MON KUPUJE BEZZAŁOGOWE SAMOLOTY - INFORMUJE W TVN24 BOGDAN KLICH

Klich: jest bezpieczniej

Jeszcze wczoraj wizytujący bazę Giro minister Bogdan Klich wyraził zadowolenie z rozwoju sytuacji w tym rejonie. - Jeszcze w kwietniu zastanawiałem się, czy żołnierzy stąd nie ewakuować. Teren wokół bazy nie był pod kontrolą, z okolicznych wzgórz można było się spodziewać ostrzałów. W ciągu czterech miesięcy udało się rozszerzyć strefę bezpieczeństwa do trzech kilometrów - powiedział Klich wizytując polskie posterunki.

11 ofiara

Plutonowy Marcin Poręba to już nasz jedenasty żołnierz poległy od momentu rozpoczęcia misji w Afganistanie. Do tej pory w misji ISAF zginęli: por. Łukasz Kurowski, st. kpr. Szymon Słowik, st. szer. Hubert Kowalewski, kpr. Grzegorz Politowski, por. Robert Marczewski, plut. Waldemar Sujdak, kpr. Paweł Brodzikowski, kpr. Paweł Szwed, st. chor. szt. Andrzej Rozmiarek i kpt. Daniel Ambroziński. Na miejscu służbę pełni nadal około dwóch tysięcy polskich żołnierzy.

W Afganistanie przebywa obecnie piąta, licząca ok. 2 tys. żołnierzy, zmiana polskiego kontyngentu. Polacy działają w prowincji Ghazni.

Źródło: TVN24, PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24