W Moskwie doszło do skażenia, nastąpił wyrzut toksycznych substancji - podały w poniedziałek rosyjskie media. Od rana w mieście czuć było mocny zapach siarkowodoru. W niektórych dzielnicach miasta stężenie substancji było tak duże, że ludzie narzekali na mdłości. Rosyjskie służby podają, że doszło do awarii w rafinerii. Władze fabryki zaprzeczają, tymczasem wieczorem, na nadzwyczajnym posiedzeniu, zebrała się rada miasta, by ustalić, jak walczyć ze skażeniem.
W poniedziałek od rana mieszkańcy Moskwy czuli zapach siarkowodoru. Początkowo żartowali w sieciach społecznościowych, że to wyciek z Kremla, nie obyło się też bez odniesień literackich do powrotu Wolanda z "Mistrza i Małgorzaty". Później jednak zaczęli skarżyć się na silne bóle głowy i nudności. Smród zepsutych jaj wyczuwali zarówno mieszkańcy obrzeży, jak i centrum miasta. Z Placu Czerwonego wymiotło turystów, a pracownicy biur uszczelniali okna.
Po kilku godzinach okazało się, że w jednej z moskiewskich fabryk doszło do wyrzutu toksycznych substancji.
Największe stężenie siarkowodoru odnotowano ok. południa. W lokalnych stacjach radiowych i telewizjach pojawiły się ogłoszenia Ministerstwa ds. Nadzwyczajnych (MCzS), by nie wychodzić na powietrze i nie pozwalać dzieciom bawić się na placach zabaw.
Przedstawiciele Federalnej Agencji ds. Monitorowania Warunków Atmosferycznych Rosgidromet oświadczyli, że do wycieku niebezpiecznych substancji doszło w podmoskiewskiej miejscowości Lublino. Przez kilka godzin nie było wiadomo, co jest jego przyczyną, przedstawiciele agencji informowali jednak, że normy stężenia siarkowodoru w powietrzu są przekroczone kilkakrotnie. Na dodatek okazało się, że dzielnicę Kożuchowo nakryła gęsta chmura o zapachu siarki.
Moskwa pod chmurą. "Nie jest toksyczna"
Stacja kontroli Mosekomonitoring stwierdziła w powietrzu zawartość styrenu - toksycznej substancji, używanej do produkcji polistyrenu, z którego wykonuje się np. opakowania. Styren wpływa toksycznie m.in. na centralny układ oddechowy czy krwionośny.
Wieczorem przedstawiciel MCzS Jurij Akimow oświadczył, że przyczyną wyrzutu substancji o zapachu siarkowodoru była awaria systemu przetwarzania siarkowodoru w moskiewskiej rafinerii Gazpromneft Moscow Refinery.
- Przekroczenie norm siarkowodoru nie stanowi zagrożenia dla zdrowia ludzi. Rząd Moskwy kontroluje obecnie pracę rafinerii - powiedział mediom Akimow.
Tymczasem koncern "Gazprom-Neft", który kontroluje rafinerię, zaprzeczył doniesieniom o awarii i oświadczył, że nie doszło do przekroczenia norm siarkowodoru w powietrzu.
Jurij Akimow z MCzS skomentował te zapewnienia słowami: - Każdy teraz będzie mówił, że nie ma z tym nic wspólnego. Niech zaprzeczają. Jak można obalić to, co udowodnione? - pytał dziennikarzy podczas briefingu.
Smrodzą od lat?
Mieszkańcy dzielnic sąsiadujących z rafinerią skarżą się, że fabryka od lat podtruwa mieszkańców, ponieważ nie inwestuje w nowoczesne ekologiczne urządzenia zapobiegające podobnym awariom.
Wieczorem lokalne media poinformowały, że w merostwie Moskwy rozpoczęło się nadzwyczajne zebranie dotyczące dzisiejszego incydentu.
Autor: asz//gak/kwoj / Źródło: gazeta.ru, Dożd'
Źródło zdjęcia głównego: Shuttercstock